Prasa - szczegóły

2011-06-27

Tysiące rolników z Małopolski uprawiających tytoń mogą zbankrutować z powodu nowych unijnych przepisów - straszą plantatorzy. Skalę utraty ogromnych wpływów z podatków liczą już także władze województwa

Całe to zamieszanie z powodu nowelizacji unijnej dyrektywy regulującej nie gospodarkę rolną, ale produkcję papierosów. Jeśli planowane przez Komisję Europejską zmiany wejdą w życie, niektóre substancje używane obecnie podczas produkcji papierosów zostaną zakazane. Kłopot w tym, że akurat te substancje muszą stosować rolnicy uprawiający najpopularniejszą w Małopolsce odmianę tytoniu - burley. Związki chemiczne, których chce zakazać Komisja Europejska, są niezbędne, by podczas suszenia liści tytoniu nie wytrącał się cukier. Bez ich stosowania liście kruszeją i rozsypują się, tracąc swą przydatność do produkcji papierosów. W praktyce dla tysięcy małopolskich rolników przyjęcie nowelizacji oznaczałoby więc gigantyczne straty.

- To byłaby katastrofa. Wielu rolników zwyczajnie by zbankrutowało. Przygotowując swoje analizy, Bruksela kompletnie nie wzięła pod uwagę interesu plantatorów - ocenia Przemysław Noworyta, dyrektor Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu. - Wokół Krakowa rocznie uprawia się ok. 2,5 tys. ton burleya. Uprawiają go głównie drobni rolnicy. Większość z nich zaciągnęła kredyty na ten cel i nie może przekwalifikować się na inne odmiany. Poza tym burley sprawdza się na dobrych czarnych glebach Małopolski. Inne odmiany, jak np. virginia, wymagają już bardziej piaszczystego podłoża.

Polska jest drugim co do wielkości europejskim producentem tytoniu. W całym kraju w tej branży pracuje 60 tys. osób, z czego 4 tys. uprawia tytoń w Małopolsce. Zdaniem przedsiębiorców zmiany proponowane przez KE mogą doprowadzić do sporego wzrostu bezrobocia.

- Tytoń to jedna z tradycyjnych upraw w Polsce. Żyje z tego nawet kilkanaście tysięcy osób w naszym województwie - przypomina Andrzej Zdebski, prezydent Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie. - Unia Europejska walczy z paleniem, wprowadzając kolejne restrykcje, ale przy okazji poważnie szkodzi rynkowi tej branży. Moim zdaniem skuteczniejszym sposobem ograniczenia palenia jest jednoczesne podnoszenie cen papierosów i uszczelnianie granic. Nie bronię wielkich koncernów, bo one i tak nawet nie zauważą zmian, ale nie można zapomnieć, że nowe prawo uderzy właśnie w drobnych plantatorów.

Podobnie uważają małopolscy samorządowcy. Dla województwa małopolskiego plantatorzy tytoniu i producenci papierosów to ważne źródło wpływów z podatków i grupa największych pracodawców w regionie.

Kazimierz Czekaj, przewodniczący komisji budżetowej w sejmiku województwa małopolskiego, obawia się, że po zmianach unijnych przepisów koncerny tytoniowe przeniosą się gdzie indziej.

- Skutki wprowadzenia tej nowelizacji mogą okazać się poważne. Polska jest jednym z największych producentów papierosów w Unii. Niemcy mają u siebie dwie fabryki, a my aż sześć, w tym zakłady firmy Philip Morris, które od lat znajdują się w pierwszej trójce największych płatników podatku CIT w Małopolsce. Na przestrzeni lat zapłacili u nas przeszło 100 mln zł podatków. Jest także liderem wśród firm najlepiej opłacających swoich pracowników - wylicza Czekaj. Po wprowadzeniu zmian proponowanych przez Komisję Europejską Philip Morris może zacząć importować tytoń z innych krajów, jak np. Brazylia czy Chiny, a z czasem w ogóle przenieść tam swoje zakłady. - Dla dużego międzynarodowego koncernu taka operacja nie stanowi najmniejszego problemu. Przecież 70 proc. polskiej produkcji firmy jest przeznaczone na eksport - przypomina Czekaj.

Producenci papierosów, z którymi rozmawialiśmy, nie deklarują jeszcze, czy biorą pod uwagę przeniesienie produkcji za granicę, choć nieoficjalnie przyznają, że po wejściu w życie nowych przepisów spadnie zapotrzebowanie na polski tytoń. Zwiększyć może się za to rynek papierosów przemycanych zza wschodniej granicy.

- Cała Europa pali papierosy typu American Blend, do których produkcji używa się właśnie tytoniu burley. Jeśli tego rodzaju mieszanka tytoniu do papierosów stanie się nielegalna, to klienci zaczną je kupować na bazarach - uważa jeden z przedstawicieli branży tytoniowej.

W czwartek małopolscy radni planują przyjąć rezolucję wzywającą rząd do starań o zmiany w unijnej nowelizacji.

Dobrej myśli są posłowie, którzy naciskają już na rząd w sprawie plantatorów.

- Na szczęście do nowelizacji dyrektywy został jeszcze ponad rok. Jest więc sporo czasu, by wywalczyć korzystniejsze dla nas zapisy - uważa poseł Łukasz Gibała, szef krakowskiej Platformy Obywatelskiej. - Jeśli nie uda się zmienić propozycji Komisji Europejskiej, to chcemy przynajmniej wynegocjować rekompensaty dla rolników, dzięki którym mogliby się przekwalifikować. Jako posłowie nie mamy możliwości, by bezpośrednio naciskać na KE, ale nieustannie przypominamy Ministerstwu Rolnictwa o konieczności obrony polskich producentów tytoniu. Rząd dopingują w tej sprawie posłowie wszystkich opcji. Możemy więc być pewni, że polska polityka będzie kontynuowana niezależnie od wyniku jesiennych wyborów.

Mateusz Żurawik