2011-02-03
W Sejmie ważą się losy projektu ustawy o fundacjach partyjnych.
Wczoraj w czasie debaty projekt autorstwa PO mocno skrytykowała nie tylko opozycja, ale też koalicjant (PSL). Najpewniej jutro izba zdecyduje, co dalej z projektem, który Platforma nazywa "rewolucją w funkcjonowaniu partii".
PiS zdecydowanie chce, by projekt został odrzucony w pierwszym czytaniu. - Mam jednak nadzieję, że zostanie skierowany do dalszych prac w sejmowej komisji - mówi Agnieszka Pomaska, posłanka PO, która jest jego główną autorką. Problem w tym, że PO i PJN - która opowiada się za skierowaniem projektu ustawy o fundacjach partyjnych do komisji sejmowej - mają w sumie 222 posłów w 460-osobowym Sejmie. - Liczymy na to, że dogadamy się z koalicjantem i SLD. Przecież nie upieramy się, że projekt jest doskonały. W komisji możemy usunąć mankamenty zawarte w nim - twierdzi Pomaska.
Poseł PiS Andrzej Dera wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu uzasadniał tym, że jest to "niebywały bubel prawny". Wskazywał na opinię, jaką wydali projektowi prezes Sądu Najwyższego, Prokurator Generalny oraz Biuro Analiz Sejmowych. Faktem jest, że te trzy instytucje przedstawiły całą litanię uwag do projektu.
Projekt z jednej strony dotyczy powołania fundacji politycznych. Z drugiej - wprowadza zakaz płatnych kampanii telewizyjnych, radiowych i billboardowych.
Propozycja powołania fundacji politycznych wygląda następująco:
* każda partia finansowana z budżetu państwa będzie musiała przeznaczyć jedną czwartą otrzymywanej subwencji na działalność fundacji politycznej;
* jeżeli tego nie zrobi, ta część subwencji zostanie w budżecie państwa;
* fundacje mają pełnić rolę think-thanków, czyli przypartyjnych instytucji eksperckich złożonych z fachowców, którzy mieliby pomagać stronnictwom, pisząc np. analizy, ekspertyzy czy projekty ustaw;
* partie będą wskazywać zarządy fundacji, ale nie będą mogli zasiadać w nich czynni politycy;
* partie miałyby także pieniądze na opłacanie niezależnych ekspertów czy nawet budowanie konsorcjów badawczych;
* fundacje nie mogłyby zarabiać, z wyjątkiem szkoleń czy uzyskiwaniem pieniędzy z publikacji;
* nadzór na fundacjami politycznymi miałaby Państwowa Komisja Wyborcza, nadzorująca już finanse partyjne.
Jeśli chodzi o płatne kampanie telewizyjne, radiowe i billboardowe, to obowiązywałby całkowity ich zakaz we wszystkich rodzajach wyborów. Maksymalna wielkość billboardu nie mogłaby przekroczyć 2 mkw. Komitety wyborcze będą mogły natomiast emitować bezpłatne audycje wyborcze.
Fundacje polityczne mają zastąpić istniejący obecnie fundusz ekspercki. Partie mają bowiem od lat obowiązek przeznaczania na ten fundusz od 5 do 15 proc. W praktyce jednak wszystkie wydają na ten fundusz konieczne minimum, czyli 5 proc. Istotne jest również to, że z funduszu eksperckiego można opłacać każdego, nawet człowieka, który napisze choćby kilka najgłupszych zdań. Państwowa Komisja Wyborcza nie może temu przeciwdziałać.
Przypomnijmy, że od 1 stycznia tego roku subwencje z budżetu państwa dla partii politycznych zmniejszone zostały o 50 proc. W praktyce oznacza to, że PO otrzyma ok. 20 mln złotych mniej, ale będzie to i tak nieco ponad 20 mln zł w tym roku. Na fundację polityczną Platforma musiałaby zatem przeznaczyć co najmniej 5 mln zł. PiS miał 38 mln zł, a po obcięciu ma 19 mln zł (na fundację wydać musiałoby ok. 4,8 mln zł). PSL - po 50-proc. redukcji zostanie 7,6 mln zł (z tego na fundację iść musiałoby 1,8 mln zł). SLD dostanie 7,2 mln zł, SDPL - 1,8 mln zł, Stronnictwo Demokratyczne - 1,2 mln zł.
(K.W.)
Dziennik Polski
2011-02-03