2012-02-25
Urzędnicy chcą odzyskać zdefraudowane pieniądze
Aż 5 mln zł zostało nielegalnie wyprowadzone z krakowskiego Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Pierwotnie do mediów podana została informacja o kwocie około 300 tys. zł, które miały być przelewane z publicznego konta na prywatne przez pracownika tej jednostki. Już wtedy jednak krążyły pogłoski, że kwota może być znacznie większa, może nawet wielomilionowa.
Teraz potwierdza to oficjalnie krakowska prokuratura, która prowadzi w tej sprawie śledztwo od listopada ubiegłego roku, czyli od czasu, kiedy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożył ZIKiT. - Mogę potwierdzić, że chodzi o kwotę 5 mln zł. Do tej pory nie zostały postawione nikomu zarzuty, śledztwo prowadzone jest "w sprawie". Nie mogę powiedzieć, kiedy się zakończy - informuje Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej prokuratury.
Czy może się okazać, że kwota wyprowadzona z krakowskiego ZIKiT będzie jeszcze większa? - Takich informacji nie mogę przekazywać na tym etapie sprawy - zastrzega Bogusława Marcinkowska.
Pod koniec ubiegłego roku do prokuratury zostały złożone dwa zawiadomienia: pierwsze mówiło o kwocie prawie 300 tys. zł, która miała zostać wykradziona z miejskiej jednostki. Po bardziej szczegółowej kontroli wewnętrznej przeprowadzonej przez ZIKiT okazało się, że kwota jest znacznie większa. ZIKiT złożył więc drugie zawiadomienie do prokuratury.
W jaki sposób sprawa wyszła na jaw? - Zarządziłam kontrolę wewnętrzną i nie była to kontrola rutynowa, tylko spowodowana podejrzeniami, o których zostałam poinformowana - wyjaśnia Joanna Niedziałkowska, dyrektor ZIKiT. Nie chce jednak zdradzić, kto doniósł jej o podejrzeniach, że dochodzi do nieprawidłowości. - Więcej będzie można powiedzieć po zakończeniu śledztwa - mówi dyr. Niedziałkowska.
Podejrzana o wyprowadzenie pieniędzy jest główna księgowa, ponieważ to w jej dziale doszło do nielegalnych przelewów. Kobieta została zwolniona dyscyplinarnie. Pojawiły się pogłoski, że pieniądze z ZIKiT miały trafiać na konto jej bliskiego znajomego.
Do tej pory jednak prokuratura nikomu nie postawiła żadnych zarzutów. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, śledztwo w tej sprawie ma zakończyć się za dwa tygodnie.
Pieniądze wyciekały z ZIKiT przez kilka ostatnich lat, w drobnych kwotach. Nielegalne przelewy zaczęły się kilka lat temu, kiedy ZIKiT-em kierowały inne osoby niż obecnie.
Defraudacja pieniędzy przez długi czas nie wychodziła na jaw, ponieważ wystawiane były fikcyjne faktury, m.in. za zajmowanie pasa drogowego. Pieniądze przelewane na prywatne konto klasyfikowano jako nieściągnięte długi. Uwagę na duże zaległości ZIKiT pod tym względem zwróciła Najwyższa Izba Kontroli.
Jak zapewnia Joanna Niedziałkowska, 5 mln zł to nie są pieniądze, które gmina straciła bezpowrotnie. - Równocześnie z powiadomieniem prokuratury złożyliśmy wniosek o zajęcie majątku osoby, na której konto pieniądze były przelewane - informuje dyrektor Niedziałkowska.
Na razie w sprawie zwrotu pieniędzy toczą się mediacje. Jeżeli uda się zakończyć je z sukcesem, pieniądze wrócą do gminy wcześniej. Jeśli nie - sprawą zajmie się komornik. - W każdym razie interes gminy pod tym względem został zabezpieczony. Nie trzeba będzie więc podwyższać cen biletów, aby zdobyć 5 mln zł, co sugerował jeden z radnych. To są pieniądze, które do miasta wrócą wcześniej czy później - podkreśla Joanna Niedziałkowska.
Miejscy radni bronią dyrektorki ZIKiT. Ich zdaniem nie można jej obarczać odpowiedzialnością za to, że pracownik doprowadził do wycieku publicznych pieniędzy. - Fakt, że w ZIKiT doszło do defraudacji tych pieniędzy, nie obciąża obecnego kierownictwa tej jednostki. Wręcz przeciwnie, jego zasługą jest to, że sprawa została wykryta i skierowana do prokuratury - zaznacza Dominik Jaśkowiec, radny PO.
Agnieszka Maj