Prasa - szczegóły

2011-03-30

Miasto ma zlecić kolejne opracowanie w sprawie tego, czy kanał ulgi jest potrzebny; na ekspertyzy wydano już ponad 3 miliony złotych.

Prezydent Krakowa uważa, że w obecnych realiach budowa Kanału Krakowskiego, który miałby uchronić miasto przed powodzią, nie jest potrzebna. Będzie jednak jeszcze szukał potwierdzenia w oficjalnej ekspertyzie, którą mają sporządzić specjaliści. To będzie kolejne tego typu opracowanie. Na dotychczasowe miasto wydało już miliony złotych, które mogły zostać przekazane na ochronę przeciwpowodziową.

- Prezydent spotykał się ostatnio z przedstawicielami środowisk naukowych i omawiał sprawę kanału ulgi. Zdania specjalistów co do sensowności tej inwestycji są podzielone. Postanowiono więc, że opracują oni zakres informacji, jakie ma zawierać ekspertyza, która powstałaby na zlecenie miasta i decydowałaby o przyszłości inwestycji - informuje Monika Chylaszek, rzecznik prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego.

Dodaje, że miasto zawnioskowało, aby w projekt rządowego "Programu ochrony przed powodzią w dorzeczu górnej Wisły" obok kanału ulgi wpisać także alternatywne dla niego rozwiązanie, czyli poldery. Za tym, aby o przyszłości kanału zadecydowali eksperci jest również wojewoda małopolski Stanisław Kracik.

W "Programie ochrony przed powodzią" na Kanał Krakowski rezerwuje się 1,2 mld zł. W mieście już oszacowano, że tyle nie wystarczy, bowiem pieniądze są potrzebne na wykupy gruntów. Miasto miałoby więc problem ze znalezieniem dodatkowych środków.

- Z moich wstępnych obliczeń wynika, że na budowę kanału ulgi wraz z mostami potrzeba około 8 mld zł. Pieniądze, które rezerwuje się w programie, wystarczą na wykupy gruntów - mówi prof. Józef Dziopak z Politechniki Rzeszowskiej. Jest jednym z kandydatów na autora kolejnej ekspertyzy. - Potrzebna jest merytoryczna ekspertyza, która ujmie, czy kanał ulgi jest zasadny jako podstawowy element systemu ochrony przeciwpowodziowej dla całego dorzecza górnej Wisły - zaznacza prof. Dziopak. Wcześniej wielokrotnie wypowiadał się, że kanał ulgi nie uratuje Krakowa przed powodzią. - Falę powodziową powinno się zatrzymywać powyżej miasta - uważa prof. Dziopak. Jego zdaniem w przypadku nadejścia fali powodziowej w miejscu złączenia się kanału z Wisłą nastąpi spiętrzenie wody, które spowoduje nagłe zwiększenie prędkości przepływu wody i zalanie części miasta położonej za kanałem. Prof. Dziopak proponuje, aby przygotować przed Krakowem poldery.

Na to, że koncepcja kanału ulgi powstała w innych uwarunkowaniach zwracał również uwagę prezydent Majchrowski. Koncepcja kanału jest bowiem pomysłem Austriaków z przełomu XIX i XX wieku. Miałby mieć długość ok. 4,1 km i szerokość ok. 100 m. Odchodziłby od Wisły na wysokości Pychowic, a następnie prowadziłby przez Zakrzówek i ujściem Wilgi z powrotem łączyłby się z rzeką. W takiej sytuacji Zakrzówek, Dębniki i Ludwinów stałyby się wyspą. Pierwsza ekspertyza zamówiona przez miasto, a wykonana przez zespół ekspertów pod kierownictwem prof. Elżbiety Nachlik z Politechniki Krakowskiej, potwierdziła, że powinno się powrócić do koncepcji kanału. Później miasto zamówiło dodatkową zewnętrzną ekspertyzę, którą sporządziła wiedeńska firma Tina Vienna - Transport Strategies GmbH. Opracowanie kosztowało miasto ok. 2,6 mln zł. Dokument dowodzi, że inwestycja byłaby nieekonomiczna. Specjaliści z Politechniki Warszawskiej na zlecenie miasta sporządzili koreferat, w którym uważają takie podsumowanie za niesłuszne i wytykają autorom raportu nieścisłości. Wydano więc pieniądze na ekspertyzy, które nie dają jednoznacznej odpowiedzi.

- Z tego, co się orientuję, to na ekspertyzy wydano już co najmniej ponad 3 miliony złotych. Liczę na to, że miasto w końcu raz na zawsze zadecyduje, czy kanał jest potrzebny, czy nie. Kolejne opracowanie w tej sprawie może powstać jeżeli jednoznacznie odpowie, czy ta inwestycja jest potrzebna, w innym wypadku szkoda każdego grosza - mówi Grzegorz Stawowy, szef klubu radnych PO i przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego Rady Miasta Krakowa. Przyznaje, że jeżeli miasto zdecydowałoby, że nie buduje kanału ulgi, to równocześnie powinno podjąć decyzję o tym, w jaki sposób zagospodarować tereny, które od ponad 100 lat były rezerwowane na inwestycję. - W części powinny być one wykorzystane na obszary rekreacyjne, a w części mogą być przeznaczone na obiekty mieszkalne - uważa radny Stawowy.

(TYM)