Prasa - szczegóły

2012-02-22

Premier zaczyna spotkania z ministrami podsumowujące pracę resortów po 100 dniach rządu. Dziś Rostowski i Sikorski

ROZMOWA z Jarosławem Gowinem ministrem sprawiedliwości

Renata Grochal: Przygotował się pan już na spotkanie z premierem podsumowujące studniówkę rządu?

Jarosław Gowin: Zawsze opowiadałem się za systemem kanclerskim, czyli za silną władzą premiera. Uważam, że rząd powinien być rządem autorskim. Dlatego przez 24 godziny na dobę jestem do dyspozycji premiera.

- Czy rekonstrukcja rządu byłaby lekarstwem na sondażowe spadki?

- To musi ocenić premier, bo to on ma całościową koncepcję. Ale szybkie, pochopne zmiany rzadko przynoszą dobre efekty. Spadek notowań to efekt nieudolności rządu czy zapowiedzi reform?

- W sprawie ustawy refundacyjnej minister Arłukowicz zrobił wszystko, co mógł. a błąd tkwił w okresie przejściowym między końcówką jednego gabinetu a początkiem drugiego. Jeśli chodzi o ACTA. to ta sprawa całkowicie obciąża nowy gabinet. Ale rząd dopiero rozwija skrzydła. Jest w przededniu dużego skoku. Czas na rzetelną ocenę naszych działań przyjdzie wiosną. Jeszcze nie zaczęliście reform, a notowania poleciały w dół.

- Te najważniejsze reformy, jak podnoszenie wieku emerytalnego, są przed nami. Ale wiele spraw już realizujemy. Jako minister sprawiedliwości podjąłem odkładaną od lat decyzję o restrukturyzacji sądów. To warunek skrócenia czasu orzekania w sądach. Przedstawiłem do konsultacji międzyresortowych i społecznych projekt głębokiej nowelizacji kodeksu postępowania karnego. To będzie rewolucja w wymiarze sprawiedliwości. W najbliższych dniach ujrzy też światło dzienne ustawa poszerzająca dostęp do pierwszych około 50 zawodów. Przeciwko restrukturyzacji sądów protestuje PSL. mówiąc, że to wstęp do likwidacji powiatów. Będzie pan forsował to wbrew ludowcom?

- Każda reforma budzi protesty. Natomiast tę decyzję mogę podjąć rozporządzeniem, zgoda PSL nie jest potrzebna. Dobre relacje z koalicjantem to duża wartość, ale nie złożę najej ołtarzu usprawnienia wymiaru sprawiedliwości. Gdyby istniał inny sposób na likwidację przerostów biurokratycznych w sądach. to mógłbym się zastanawiać. Natomiast bez reorganizacji sądów skrócenie na koniec kadencji orzekania o jedną trzecią byłoby niewykonalne.

- Czy nie było błędem premiera, że do resortów kluczowych w najbliższych miesiącach ze względu na Euro 2012 czy reformę emerytur powołał osoby, które się na tym nie znają, jak minister sportu Joanna Mucha, transportu Sławomir Nowak czy pracy Władysław Kosiniak-Kamysz?

- Nie uważam, że ministrem sprawiedliwości musi być prawnik, nauki - profesor akademicki, a edukacji - nauczyciel. Polityka to sztuka przywództwa. Na czele resortów powinni stać ludzie nieuwikłani w zależności środowiskowe i zdolni do podejmowania decyzji.

- Ale gdy minister nie zna się na tym, czym ma się zajmować, staje się zakładnikiem urzędników.

- Niekoniecznie. Wszystko zależy od tego, jakich współpracowników przyprowadzi do resortu. Ja nie mam poczucia, żebym był zakładnikiem urzędników.

- Pojawiły się spekulacje, że do rządu może wejść Grzegorz Schetyna. byłby wzmocnieniem?

- Ministrowie to zderzaki premiera. i to on zdecyduje, czy potrzebuje jako zderzaka Schetyny. Uważam go zajednego z kilku najwybitniejszych obecnie polityków i jestem pewien, że będzie filarem jeszcze niejednego gabinetu. Ale dopóki premier ma zaufanie do swoich współpracowników, to żaden z ludzi PO, a tym bardziej ministrów. nie powinien publicznie roztrząsać tego. co dzieje się w zapleczu rządu.

- Widzę, że z zagorzałego krytyka Donalda Tuska z poprzedniej kadencji stał się pan jednym z jego najbardziej gorliwych żołnierzy.

- Donald Tusk w tej kadencji realizuje reformy, o których mówiłem - często wbrew Tuskowi - w tamtej kadencji. Dopóki reformy będą wprowadzane, będę stał murem za Tuskiem. Ale zmieniła się też moja sytuacja. Jako minister jestem urzędnikiem państwowym i mam obowiązek być lojalny wobec premiera. Jeśli nie będę się z nim zgadzał, najpierw odejdę z rządu, a dopiero potem będę go krytykował.

- Jeśli PSL nie poprze podniesienia wieku emerytalnego, to będzie koniec koalicji?

- Donald Tusk położył na szali tej reformy swoją przyszłość polityczną. Gdyby PSL nie poparł podniesienia wieku emerytalnego, trudno byłoby mi znaleźć racje, dla których ta koalicja miałaby trwać. Jednak myślę, że do tego nie dojdzie.

- Ale premier nie godzi się na pomysł PSL, żeby kobiety, które urodzą dzieci. mogły przechodzić wcześniej na emeryturę. A PSL nie odpuszcza.

- Ten pomysł wydaje mi się wątpliwy ze względów konstytucyjnych. Poza tym premiowanie matek byłoby krzywdzące wobec kobiet, które np. z powodów biologicznych nie mogą mieć dzieci. Zgadzam się. że trzeba wspierać dzietność, ale w innych ustawach. Oczekiwałbym też większej lojalności od naszego koalicjanta.

- Ruch Palikota pomoże w sprawie wieku emerytalnego?

- Nie wierzę w to. Palikot postawi warunki nie do przyjęcia, np. likwidację powiatów.

- A co jeśli to będą postulaty światopoglądowe. np. związki partnerskie. PO przygotowała właśnie swój projekt.

- Jeśli ustawa zakładałaby także związki partnerskie dla osób homoseksualnych. to szacuję, że klub podzieliłby się na pół. My, prawa część PO. zablokujemy te rozwiązania. Ale przecież nie ma w projektach PO, SLD czy Ruchu Palikota zapisu o adopcji dzieci przez gejów, czego konserwatyści tak bardzo się obawiali.

- Nie jesteśmy politycznymi dziećmi zagubionymi we mgle. Doskonale wiemy, że byłoby u nas tak samo jak w wielu krajach europejskich. Najpierw legalizowano prawa gejów do związków partnerskich, a w następnym kroku przyznawano im prawo do adopcji. Wiele razy rozmawiałem z panią na ten temat. Myślę, że pozostaniemy przy swoich zdaniach.

- Kto mógłby zastąpić PSL w koalicji: Ruch Palikota. SLD?

- Palikot jest politykiem nieobliczalnym. Stworzenie z nim koalicji miałoby takie same skutki dla PO, jak dla PiS utworzenie rządu z Lepperem i Samoobroną - przyniosłoby katastrofę. Jeśli chodzi o SLD. nie widzę powodu, żebyśmy tworzyli koalicję z partią, która kontestuje nasze plany podniesienia wieku emerytalnego. To jest kluczowa zmiana i jestem tu twardogłowym reformatorem.

- Nie obawia się pan, że reformy połączone z sondażowymi spadkami mogą uruchomić tendencje odśrodkowe w PO? Przy tak małej większości koalicyjnej - zaledwie 234 głosy - różne grupy mogą szachować premiera.

- Powiem jedno: dopóki ten rząd będzie rządem reformatorskim, konserwatyści będą tarczą chroniącą Donalda Tuska przed ciosem w plecy.

- Które zawody otworzy pan w pierwszej kolejności?

- Proszę się uzbroić w cierpliwość - na przełomie lutego i marca pokażemy absurdy z naszego codziennego życia, które pętają nam ręce na rynku pracy. Opór jest duży. Korporacje, których wpływy zostaną ograniczone na skutek otwarcia zawodów, już się szykują do olbrzymiej kampanii, wynajmują agencje specjalizujące się w czarnym PR. Chcę głośno i wyraźnie powiedzieć: idę z otwartą przyłbicą na konfrontację z tymi. którzy bronią nie-uzasadnionych przywilejów. Tam. gdzie jest wolny rynek i konkurencja, tam rośnie jakość usług i spada cena. Te pierwsze kilkadziesiąt zawodów, które chcemy otworzyć, obejmuje rynek pracy rzędu 500-700 tys. osób. Badania europejskie dowodzą, że zamykanie rynku pracy pod płaszczykiem pozwoleń, specjalnych uprawnień itp. ogranicza rynek o co najmniej 10 proc. Wierzę, że nasze działania doprowadzą do odwrócenia tej sytuacji i powstania 50-70 tys. miejsc pracy. I będą jednym z kroków pozwalających przeciwstawić się tej ogromnej pladze, jaką jest bezrobocie młodych.

- Czy nie przesadził pan. mówiąc, że kierowanie pozwów przez sędziów w sprawie zamrożenia waloryzacji wynagrodzeń jest "dwuznaczne moralnie"?

- Chciałbym przeprosić sędziów, którzy poczuli się urażeni moimi słowami w TOK FM, że jak będą kierować pozwy, to opinia publiczna może zażądać likwidacji stanu spoczynku. Zabrzmiało to jak szantaż, co nie było moją intencją. Ale podtrzymuję słowa o dwuznaczności moralnej. Mamy trudną sytuację budżetową, a zarobki sędziów wzrosły od 2005 roku o 40 proc., podczas gdy wielu grup w budżetówce były zamrażane. Uważam. że w sytuacji cięcia deficytu sędziowie powinni wykazać solidarność z uboższymi grupami zawodowymi.

- Sędziowie nie mają prawa odwoływać się - jak inni obywatele - od decyzji władzy?

- Mają. Apeluję tylko o odpowiedzialność. I zobowiązuję się, że postawię na szali swoją polityczną pozycję, by waloryzacja wynagrodzeń sędziów za rok została odmrożona.

Rozmawiała Renata Grochal