2012-03-07
Szykuje się kolejna podwyżka cen biletów komunikacji miejskiej. Problem w tym, że nawet radni nie wiedzą, jak duża ona będzie. Pewne jest jedno: bez podwyżki czeka nas likwidacja części kursów.
Albo dodatkowe 10 mln zł ze świecącej pustkami miejskiej kasy, albo ograniczenia liczby kursów. Urzędnicy Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu odpowiedzialnego za organizację publicznego transportu stanęli przed takim dylematem i dlatego zdecydowali się na trzecie rozwiązanie: podwyżkę cen biletów. Powodem jest przede wszystkim inflacja, ale również rosnące koszty paliwa i energii elektrycznej.
Ile mają kosztować bilety po podwyżce? Tu nie ma pewności, bo projekty zmian są dwa. Pierwszy złożył prezydent Jacek Majchrowski. Według niego podwyżki cen wybranych biletów do kasowania powinny wynieść 40 gr. Jeśli ten pomysł przejdzie, tzw. bilet hybrydowy, czyli jednoprzejazdowy lub półgodzinny, podrożeje do 3,2 zł (dziś 2,8 zł), a za godzinny trzeba będzie zapłacić 4 zł (obecnie 3,6 zł). Bez zmian miałaby natomiast pozostać cena biletu 15-minutowego (2 zł).
Autorem drugiego projektu jest radny Paweł Ścigalski z PO, który uważa, że proponowane przez prezydenta podwyżki są zbyt drastyczne. Zdaniem Ścigalskiego powinny one wynieść 20 gr, a więc za tzw. bilet hybrydowy pasażer zapłaciłby 3 zł, a za godzinny 3,8 zł.
Jest jeszcze propozycja radnego Dominika Jaśkowca z PO, który chce wprowadzenia tzw. biletu dwuprzejazdowego za 6 zł. Ten typ biletu miałby być skierowany do pasażerów podróżujących dwiema liniami. Dzisiaj się okaże, czy radni będą w ogóle głosować nad tym rozwiązaniem. Propozycja Jaśkowca miałaby bowiem złagodzić skutki wprowadzenia wysokich cen zapisanych w prezydenckim projekcie. Może ona więc zostać poparta dopiero wtedy, gdy radni przegłosują projekt Majchrowskiego.
I tu pojawia się problem, bo radni sami nie wiedzą, jak będą dzisiaj głosować. Od dawna już przewidzenie wyniku obrad w krakowskiej radzie nie było tak trudne. - Nie tylko nie zdecydowaliśmy, czy podczas głosowania będzie obowiązywała dyscyplina klubowa, ale też nie wypracowaliśmy jeszcze oficjalnego stanowiska - przyznaje Grzegorz Stawowy, przewodniczący klubu Platformy w radzie miasta. - Najpierw przeprowadzimy dyskusję nad poszczególnymi projektami, a dopiero potem podejmiemy decyzję, który poprzeć.
Radni nie wykluczają też, że żadna z propozycji nie zostanie przegłosowana, ale wydaje się to mało prawdopodobne. - Jeśli nie poprzemy podwyżek, prezydent na sto procent zdecyduje się na obcięcie części kursów - przewiduje Stawowy. - Jeszcze tydzień temu byłem przeciwny podnoszeniu cen biletów. Choćby dlatego, że w ubiegłym roku prezydent zapowiadał, że po podwyżce nie ograniczy kursów komunikacji miejskiej, i nie dotrzymał słowa. Obecna sytuacja MPK jest jednak na tyle trudna, że grozi upadkiem firmy - wyjaśnia Stawowy.
W całym tym zamieszaniu pociechą dla pasażerów może być to, że zmiana cennika ma dotyczyć wyłącznie biletów do kasowania. Za podwyżkę cen biletów okresowych nikt nie zamierza się zabierać. - Dlatego mieszkańcy nie powinni stracić na podwyżce cen - ocenia Wojciech Wojtowicz z PO, przewodniczący komisji infrastruktury w radzie miasta. - Z wyliczeń przedstawionych nam przez miasto wynika, że 80 proc. pasażerów korzysta z biletów okresowych. Reszta podróżujących korzysta z komunikacji miejskiej sporadycznie. Raczej więc nie ucierpią, jeśli będą musieli zapłacić za przejazd kilkadziesiąt groszy więcej.
Jeśli radni poprą dziś zmiany w cenniku biletów, podwyżki zaczną obowiązywać prawdopodobnie już w kwietniu. Dokładna data zależy od opublikowania nowej uchwały w dzienniku urzędowym wojewody.
Czy należy się jednak spodziewać kolejnych podwyżek? Tego akurat nikt nie potrafi przewidzieć. - Przedstawiona przez miasto propozycja podniesienia cen wystarczy, by w tym roku nie ograniczać oferty komunikacji miejskiej - zapewnia Piotr Hamarnik z ZIKiT. - Trudno powiedzieć, co będzie w przyszłym roku. To zależy nie tylko od wskaźnika inflacji czy cen paliwa, lecz także od sytuacji finansowej miasta.
I właśnie z powodu katastrofalnej sytuacji krakowskiego budżetu i urzędnicy, i radni starają się, by chociaż utrzymać kształt komunikacji na obecnym poziomie. O dalszych reformach, np. zapowiadanej od dawna zmianie układu linii, nikt już nie wspomina. Jej koszt szacowany jest na 20 mln zł, a miasto nie ma pieniędzy na przedsięwzięcia, które nie są koniecznością. Reformę będzie trzeba więc odłożyć przynajmniej do przyszłego roku. - Ten rok wykorzystamy na dokładniejsze przygotowania, czyli np. konsultacje. Cała dokumentacja została sporządzona w taki sposób, że w przyszłym roku nadal będzie aktualna - pociesza Hamarnik.
Mateusz Żurawik