2011-05-13
Gdy szef rządu wczesnym popołudniem przyjechał w towarzystwie wojewody Stanisława Kracika do osady nowych domów. powitały go oklaski mieszkańców. Jeden przez drugiego opowiadali o swoich dramatycznych przeżyciach, na szczęście zakończonych szczęśliwie.
Jan Filipek nie krył radości; - Kiedy mi latem mówili, że do następnych wakacji będę zadomowiony w nowym domu, to powiem szczerze, że nie wierzyłem. A tu proszę, okazali się słowni. Tak prędko dostaliśmy swoje nowe miejsce na ziemi, choć przecież niecały rok temu z dnia na dzień staliśmy się bezdomnymi. Posmutniał, gdy przypomniał sobie o tragicznych chwilach. Z okien domów na nowym osiedlu rozpościera się widok na wzgórze, gdzie ubiegłej wiosny stał jego drewniany rodzinny dom. - Kiedy w czerwcu ziemia ruszyła, chałupa rozpadła się zupełnie. Teraz nawet nie ma już co oglądać - wzdychał pan Jan.
W stumetrowym domu mieszka z żoną. córką, zięciem i czwórką wnucząt. - Miejsca jest dość dla wszystkich. Cztery pokoje mamy. Najmłodsza, dziewięciomiesięczna Wiktoria łóżeczko ma z nami w pokoju - Iwona Wojsław, córka Jana chętnie oprowadzała po domu.
Wiktoria przyszła na świat już po tragedii. Iwona była w siódmym miesiącu ciąży, gdy zatrząsł się dom. Nie chce wspominać tamtych dni. - Dobrze, że przynajmniej małej Wiktorce los oszczędził tych strasznych widoków. Ten nasz nowy dom jest w dolinie, więc osuwisko nam już nie grozi - mówiła. stojąc w progu drzwi. Za pieniądze z rządowej pomocy wybudowano 14 domów (w Kłodnem i sąsiedniej Męcinie). Dwa kupiono już gotowe (w Nawojowej i Biczycach). Postawiono też kontener mieszkalny (tak życzyła sobie jedna z rodzin). W ten sposób wszyscy poszkodowani na osuwisku w Kłodnem mają gdzie mieszkać.
Donald Tusk odwiedził dom państwa Sasaków. - Dopiero w środę wieczorem dowiedziałam się o tych odwiedzinach - żałowała Maria Sasak. - Ciast zdążyłam napiec, kanapek z dobrą swojską wędliną narobić. Ale gdybym wcześniej wie działa o wizycie, to bym jeszcze godniej się przyszykowała - zapewniała.
Premier zajadał się poczęstunkiem i tłumaczył, że postanowił odwiedzić miejsca szczególnie poszkodowane podczas ubiegłorocznej powodzi by osobiście sprawdzić, jak idą prace przy odbudowie. Do rządu zaczęły bowiem docierać sygnały o nieprawidłowościach.
- Tutaj wszystko idzie jak należy, bo buduje się w zgodzie - chwalił Donald Tusk.
- Szybko udało nam się znaleźć ziemię pod budowę. Dosłownie w ciągu tygodnia sfinalizowaliśmy transakcję kupna działek. To był najtrudniejszy moment całego przedsięwzięcia. Wiem że w niektórych gminach dotkniętych kataklizmem ciągle jeszcze nie udało się dopełnić wszystkich formalności. A u nas ludzie chętnie sprzedawali grunt, bo wiedzieli, na jaki cel jest potrzebny. I dlatego tak szybko wznieśliśmy budynki - opowiadał Władysław Pazdan. wójt gminy Limanowa. - Ale bez pomocy rządowej, prędko uchwalonej specjalnej ustawy, która umożliwiła szybką wypłatę pieniędzy, nie dalibyśmy rady - dodał. Rząd sfinansował budowę stumetrowych domów, kalkulując koszty po 3 tys. zł za m kw. Jeśli ktoś chciał większy dom lub w lepszym standardzie niż podstawowy, to mógł dopłacić własne pieniądze, na przykład uzyskane z odszkodowania zawalonych budynków.
Gmina Limanowa jest pierwszą w Polsce, w której tak szybko udało się pomóc poszkodowanym przez ubiegłoroczny żywioł. Z10 mln zł rządowego wsparcia na odbudowę domów wykorzystała 8,6 mln zł. Pozostałe 1,4 mln zł wydawane jest teraz na odbudowę dróg
- Kłodne jest jak symbol. Symbol odrodzenia po tragedii. Oby wszędzie w Polsce tak działano - zakończył wizytę premier.
Bartłomiej Kuraś