2011-02-26
Film Antoniego Krauzego pt. "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł", który wczoraj wszedł na ekrany polskich kin, zdążył już wywołać burze wśród polityków.
Po czwartkowym pokazie filmu w Sejmie posłowie PiS odmówili udziału w dyskusji o nim i ostentacyjnie wyszli z sali.
- Proszę jednak pamiętać, że to nie sam film wywołał całe zamieszanie. Po seansie wszyscy posłowie bili brawo i miałem wrażenie, że odnoszą się do "Czarnego czwartku..." z dużym entuzjazmem - komentował zdarzenie Antoni Krauze. Dodał, że nie ma pojęcia, co kierowało zachowaniem posła Ryszarda Terleckiego, który wszedł w ostry spór z krakowskim posłem Jerzym Fedorowiczem, prowadzącym spotkanie dyskusyjne.
Film Krauzego, którego tematyka mogłaby wielu posłów zjednoczyć, okazał się kolejnym doskonałym powodem do kłótni.
"Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł" stanowi bowiem rekonstrukcję dramatycznych wydarzeń z Gdyni, zakończonych brutalną pacyfikacją manifestantów przez oddziały wojska i milicji w 1970 roku.
(uw)
Ryszard Terlecki, poseł PiS z Krakowa
Moja reakcja wynikała stąd, że to wstrząsający film. Wszyscy oglądaliśmy go z dużym przejęciem. Nie chciałem brać udziału w dyskusji prowadzonej przez członka partii, która przywraca do życia publicznego gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Człowieka, który odpowiada za wszystkie wydarzenia przedstawione w filmie. Dlatego po projekcji głośno powiedziałem: "nie" i wyszedłem. To była reakcja, a nie zaplanowana wcześniej demonstracja polityczna. Poseł Fedorowicz prowadzi spotkania filmowe w sposób szołmeński, który nie był odpowiedni do dyskusji o tamtych dramatycznych wydarzeniach. Gdy powiedziałem, że nie będziemy brać udziału w dyskusji, poseł Fedorowicz obrzucił nas inwektywami. Nawet nie chcę mówić, jakimi. Tym bardziej absurdalny wydaje mi się wniosek klubu poselskiego PO do komisji etyki poselskiej o ukaranie mojej osoby. Nikogo przecież nie obraziłem. (po)
Jerzy Fedorowicz, poseł PO z Krakowa
To jakiś absurd! Żeby politykę uprawiać przy takiej okazji i w takim miejscu. Poseł Terlecki przekroczył granicę. Byłem w szoku, że to on, poseł z Krakowa i w dodatku profesor. Nie wierzę, że to było emocjonalne działanie. Wiem, że ci, którzy wyszli, cieszyli się później, że numer im się udał. Łatwiej byłoby mi to zrozumieć, gdyby dali Macierewicza zamiast Terleckiego. Wiem, że film może wzbudzać emocje, jestem przecież człowiekiem teatru. Nie rozumiem jednak dlaczego - gdy po seansie chciałem podziękować aktorom, którzy grali w filmie, podszedł Terlecki, wyrwał mi mikrofon i mówił bzdury. Być może nazwałem tych, co wyszli: dupkami. Nie pamiętam, bo na chwilę straciłem panowanie nad sobą. Nie znoszę cynizmu. Zrobiło mi się słabo musiałem poprosić o szklankę wody. To był personalny atak na mnie i demonstracja polityczna, której nie podchwycili wszyscy posłowie PiS - część z nich została.(po)
Urszula Wolak