2011-06-29
Prezydent Jacek Majchrowski nie dostał absolutorium za wykonanie zeszłorocznego budżetu. Po tym, jak Platforma Obywatelska ogłosiła wstrzymanie się od głosu, losy uchwały były przesądzone.
To już drugi raz z rzędu, gdy prezydent Krakowa nie dostał od rady absolutorium. W teorii przyznanie absolutorium oznacza, że prezydent nie dopuścił się nieprawidłowości w swoich ruchach finansowych przy zarządzaniu miastem. W praktyce jest to obecnie jedna z niewielu metod oceny pracy prezydenta przez radnych. Nieprzyznanie absolutorium nie pociąga za sobą bezpośrednich konsekwencji. To rodzaj żółtej kartki. Jednak może otworzyć złożoną procedurę próby odwołania prezydenta w referendum. W tym roku nie jest to możliwe choćby z tego względu, że upłynął zbyt krótki czas od wyborów samorządowych - prawo zabrania wszczynania procedury wcześniej niż dziewięć miesięcy po wyborach.
Dyskusję nad absolutorium rozpoczął sam prezydent. Przypomniał, że Regionalna Izba Obrachunkowa skrytykowała dokument komisji rewizyjnej rady miasta - która oceniała pracę prezydenta - uznając, że w żadnym z sześciu jego punktów nie odnosi się on merytorycznie do sprawy wykonania budżetu za 2010 rok. - Absolutorium to nie narzędzie do ogólnej oceny pracy zespołu zarządzającego miastem, tylko ocena prowadzenia planów wpływów i wydatków - podkreślał Majchrowski i prosił o niepolityczną decyzję w tej sprawie.
Skarbnik miasta Lesław Fijał próbował przekonać radnych, że na tle innych polskich miast budżet krakowski w 2010 r. prowadzono co najmniej dobrze. - To nie był łatwy rok, bo rosła liczba bezrobotnych, spadały wpływy z podatków, a ceny inwestycji nie malały - wyliczał skarbnik. - Oczywiście musieliśmy reagować na sytuację i zmienialiśmy w trakcie roku plany budżetowe, ale to jest nie do uniknięcia - dodawał i po raz kolejny przypominał, że mimo opinii o rozbudowanej nadmiernie biurokracji mamy jeden z niższych współczynników wydatków na administrację w przeliczeniu na mieszkańca.
Skarbnik przyznał natomiast, że miasto zaliczyło jedną poważną wpadkę i przeszacowało wpływy z podatku od przedsiębiorców; ze spodziewanej sumy wpłynęło tylko 57,7 proc.
Grzegorz Stawowy (PO) w wystąpieniu w imieniu swojego klubu krytykował ekipę prezydenta za to, że przeszacowała wpływy, a gdy okazało się, że pieniędzy będzie mniej, nie potrafiła skutecznie ciąć wydatków. - Doprowadziliście do tego, że płatność za faktury z zeszłego roku trzeba było przełożyć na ten. Aż 60 mln zł zabrakło w 2010 roku. To się odbija dziś na płynności Krakowa - zwracał uwagę Stawowy. - Nie było za co remontować dróg i torów. To był źle zaplanowany budżet i źle wykonany.
PO postanowiła jednak, że nie będzie głosować przeciw absolutorium, lecz wstrzyma się od głosu. - W zeszłym roku nie chcieliśmy przyjąć budżetu, więc teraz nie będziemy oceniać jego wykonania - brzmiało uzasadnienie. - Niech robią to PiS i radni prezydenta, którzy budżet przyjęli.
Później przez salę obrad przetoczyła się burza, która nie miała wiele wspólnego z dyskusją o absolutorium. PiS obwiniało PO za doprowadzenie do złej sytuacji finansowej w Krakowie i w Polsce. Platforma broniła się, przypominając, że to PiS poparło Jacka Majchrowskiego w walce o fotel prezydenta Krakowa.
Wycofanie się PO z głosowania nad absolutorium przesądzało jego losy - by uchwała w tej sprawie mogła być przyjęta, musi głosować za nią lub przeciw niej co najmniej 22 radnych, zaś sama PO ma 24 z 43. Radny Andrzej Duda z PiS grzmiał więc, że to PO zdecydowała o absolutorium i pozoruje, że odpowiedzialność za ocenę budżetu leży w rękach PiS i radnych prezydenta.
Bartłomiej Garda ze stronnictwa prezydenckiego próbował przekonać radnych, by skupili się na zgodności w rachunkach. To nie przekonało jednak radnych PO, którzy przypominali, że przepisy nie mówią, kiedy budżet jest źle wykonany. Twierdzili więc, że decyzja o absolutorium może być podjęta również na podstawie oceny działań prezydenta, a nie tylko rozliczeń księgowych.
Ostatecznie poza PO, która wcześniej zadeklarowała wstrzymanie się od głosu, w głosowaniu nad absolutorium wstrzymali się również prawie wszyscy (poza Mirosławem Gilarskim, który odmówił głosowania) radni PiS. Za było jedynie siedmiu radnych prezydenta. Taki wynik oznacza, że prezydent znów nie dostał absolutorium, lecz jednocześnie nie dostał złej oceny. Poza wystąpieniem na początku sesji prezydenta Majchrowskiego nie było na sali obrad. Po głosowaniu podkreślał, że ważniejsze dla niego są eksperckie oceny budżetu i jego wykonania, w tym pozytywna opinia RIO, niż niesiona emocjami politycznymi decyzja radnych.
Dziś prezydenta czeka kolejny gorący dzień. Ważą się losy zaciągnięcia przez miasto koniecznych do sprawnego funkcjonowania kredytów; Kraków potrzebuje pożyczyć 300 mln zł. Dziś okaże się, czy RIO miała rację, wyliczając, że miasto ma o wiele wyższy (o prawie 280 mln zł) dług, niż deklaruje. Jeśli ta opinia RIO zostanie utrzymana, w tym roku nie będziemy już mogli pożyczyć pieniędzy i w wakacje trzeba będzie myśleć o drastycznym cięciu wydatków.
Bartosz Piłat