Prasa - szczegóły

2011-10-03

Na ostatniej przedwyborczej prostej premier Donald Tusk walczył o glosy w Krakowie. Biegał wokół Błoń, a na Rynku Podgórskim ostrzegał przed PiS-em i kryzysem.

Końcówka kampanii jest nerwowa - najświeższe sondaże pokazują, że poparcie dla PO i PiS się zrównało (badania dąją teraz 1 proc. więcej PO, ale prognozują lekką przewagę PiS w dniu wyborów). Nic więc dziwnego, że gdy Donald Tusk pojawił się na krakowskich Błoniach (w czerwonym dresie, gotowy do biegu) dziennikarze pytali, go, czy czuje oddech PiS?

- Tak, czuję. Na plecach, czyli jeszcze za - odpowiadał. Potem okrążył Błonia dwa razy wraz z piłkarzami: Markiem Koźmińskim i Tomaszem Rząsą oraz z posłem Ireneuszem Rasiem (PO). Obserwujący biegaczy krakowianie twierdzili, że premier narzucił towarzyszom niezłe tempo. Na Błoniach pojawił się też poseł Jacek Soska, który wykrzykiwał, że premier płoszy pasące się na łące owce. Posłowi PSL mieszkańcy przypomnieli, że to miejska łąka, a nie górska hala.

Głównym punktem wizyty premiera była jednak "biała niedziela PO" na Rynku Podgórskim, podczas której sympatyzujący z partią lekarze badali krakowian. Tu czekający na premiera politycy martwili się nie tylko porannymi sondażami, ale i niską frekwencją imprezy wśród krakowian. Żartowano, że to jedyne miejsce w Polsce, gdzie lekarze czekają na chorych, a nie na odwrót. I ubolewano, że najwyraźniej ludzie mają już dość kampanii wyborczej. Spokój zachowywał Jarosław Gowin. -Trzeba walczyć o każdy głos! Im niższe notowania, tym więcej trzeba spokoju. PiS jest niezdolny do zawarcia z kimkolwiek koalicji. Najgorsze, co nas czeka, to przedterminowe wybory - prognozował.

Ciśnienie działaczy PO podnosiły też licznie porozklejane plakaty Wojciecha Filemonowicza, a także krążący non stop wokół Rynku Podgórskiego samochód z. przyczepką z jego billboardem (Filemonowicz jest działaczem SDPL, ale startuje z listy PO). - Jest go wszędzie tak pełno, że może odebrać mandat prawdziwemu działaczowi PO - ubolewał jeden z posłów. Gdy wreszcie przyjechał premier, nastroje się ożywiły. Donald Tusk odwiedził najpierw wszystkie prozdrowotne stoiska - w jednym z nich młoda lekarka spytała, czy zmierzyć mu ciśnienie. Odpowiedział jej, że intuicyjnie czuje, że ma dobre.

W Krakowie premier zdecydował się na mocne programowe przemówienie. - W tej kampanii naprawdę chodzi o to, czy wybierzemy na kolejne cztery lata bezpieczny wariant rządzenia. Wokół nas świat gospodarczy i finansowy chwieje się w posadach. Po tych czterech latach jako premier, który uchronił swój kraj przed pierwszą falą kryzysu, mam obowiązek tu, w Krakowie, powiedzieć, że wszyscy wkoło spodziewają się drugiej, potężniejszej fali - mówił Tusk.

Podkreślał, że PO daje "gwarancję stabilnego, odpowiedzialnego rządzenia". - Wśród kandydatów są tacy, którzy szukają szansy na powrót w złych emocjach. Polska potrzebuje dziś dobrych emocji, one być może były tarczą przed kryzysem. Nie wybierajmy tych, dla których narzekanie jest główną filozofią, a odwet główną motywacją - apelował.

Platformę poparł aktor Andrzej Grabowski. Cytując fragment wiersza Adama Asnyka, że "trzeba z żywymi naprzód iść", postulował, by pamiętać o tragediach, ale ich nie rozdrapywać. - Pamiętajmy też o naszych sukcesach. Ten, kto wyśmiewa Polskę jako zieloną wyspę, śmieje się z nas. ten, kto mówi, że Polska jest w bałaganie, a nie w budowie, sam chyba nigdy nic nie wybudował - mówił, zapewniając, że robiąc rocznie samochodem ok. 80 tys. kilometrów, widzi, jak Polska się zmienia, powstają nowe drogi, odnawiane; są stare rynki.

Na koniec premier wziął udział w jubileuszu stowarzyszenia Siemacha. - Chciałbym, by było możliwe wymodlenie ósmego dnia tygodnia. W tym dniu można by do "Siemachy" zapraszać ludzi, którzy chcą czynić dobrze - mówił. Po jego wizycie w Krakowie pozostała odsłonięta u "Siemachy" tablica o treści: "Podwórka zamiast ulicy. Donald Tusk".

Magdalena Kursa, Bartosz Piłat, Błażej Strzelczyk