2011-09-10
Owce na Błoniach spędziły ledwo dwa dni. Odwiedzają je już mieszkańcy Krakowa. Wczoraj pokłócili się o to. ile podatnicy zapłacili za pobyt owiec na Błoniach.
Kandydat na senatora z PSL Jacek Soska wyjaśniał wczoraj, z jakiego powodu zdecydował się na wypas owiec na krakowskich Błoniach.
- Chcę pokazać tradycję, która ginie. I zwrócić uwagę, że w Polsce marny coraz więcej nieużytków. W kraju rolniczym coraz mniej ludzi chce uprawiać ziemię lub coś na niej hodować - tłumaczył Soska. - Stąd pomysł na szukanie dopłat unijnych dla wypasu. Naprawdę chcę przekonać władze, że lepiej oddać Błonia zwierzętom hodowlanym, niż płacić dziesiątki złotych za koszenie przez cały rok - dodawał.
Lecz nim Soska wystąpił przed dziennikarzami, doszło do zwarcia z jego kontrkandydatem do fotela senatorskiego w okręgu podkrakowskim. Kazimierzem Czekajem z PO. Czekaj pojawił się na Błoniach jeszcze przed Soską. Wpadł między owce. wymachując wyciągniętymi z kieszeni plikami banknotów. - To 35 tys. zł. Tak wyglądają pieniądze, które poszły z budżetu województwa na dofinansowanie tego owczego happeningu - zapewniał dziennikarzy.
- A to tylko pieniądze województwa. Razem z dopłatą z Ministerstwa Rolnictwa suma. jaka poszła na wypas owieczek na Błoniach, sięga 200 tys. zł. Za takie pieniądze można by te zwierzęta wysłać na Seszele! - wolał. Według słów Czekaja pieniądze zostały oficjalnie przeznaczone na promocję rolniczych produktów regionalnych. - A tak naprawdę kandydat Soska robi sobie kampanię za publiczne pieniądze - kwitował.
Po tych słowach po drugiej stronie zagrody, gdzie wypoczywały owce, zjawił się Soska. - Zwiewaj od moich owiec. Nagrywaj się na pustej łące, skoro uważasz, że są tu niepotrzebnie - krzyknął do Czekaja kandydat PSL.
- Pewnie, że niepotrzebnie. Dość jest baranów w tym mieście i bez tego - odparował radny PO w sejmiku.
- Szczególnie łysych! - nie wytrzyma! Soska, odnosząc się do gładko ogolonej głowy Czekaja.
- Gdyby wybory odbywały się w tym kraju co roku. mielibyśmy co roku wypas na Błoniach. W tym roku owce, za rok pan Soska sprowadziłby wielbłądy, a za dwa lata może bawoły afrykańskie - Czekaj gnębił Soskę.
- A kto mi zabroni?! Skoro można psa wyprowadzać na Błonia, to ja mogę wygnać tu owce na spacer albo przejść się z koniem - denerwował się kandydat PSL.
Całą kłótnię skrupulatnie nagrywały stacje telewizyjne i radiowe. Soska oznajmił, że pozwie Czekaja o przekazywanie nieprawdy. Twierdzi, że ze wspomnianych przez Czekaja 200 tys. zi nie wykorzystał ani grosza. - Wszystko tu powstało za pieniądze moje i bacy Furczonia - zapewniał.
Kiedy jednak media zwinęły kamery i mikrofony, zmęczeni kłótnią panowie spokojnie powymieniali się uwagami na temat kampanii i pokłócili - tym razem bardziej merytorycznie - o to, kto ma rację w sprawie pieniędzy. - Sam żeś dołożył wojewódzkie pieniądze do redyku w Bielanach rok temu. a to była większa pokazówa - wypominał Soska radnemu PO. - Rozumiałbym dwa tygodnie, ale nie dwa miesiące wypasu - utyskiwał Czekaj. Na rozstanie panowie umówili się na kolejne spotkanie, by ustalić swoje dalsze ewentualne wspólne zamiary w kampanii wyborczej.
Całej awanturze przyglądali się nie wzruszenie juhasi bacy Furczonia. Jak twierdzą, owce już po pierwszym dniu zdążyły się przyzwyczaić do psów wyprowadzanych na Błonia. Przyznali też. że pokazy wykonywania oscypków, które chcą zaserwować krakowianom. będą tylko... pokazówą. Oficjalnie bowiem sery owcze zrobione po pobycie zwierząt na Błoniach oscypkami nazwane być nie mogą. Do tego nie wystarczy przestrzeganie odpowiedniej procedury ich wykonania, zarejestrowanej w UE, oraz kształtu, jaki mają uzyskać sery (baca Furczoń był zresztą pierwszym, który wykazał, że sery wykonuje zgodnie z regułami). Jest jeszcze jeden warunek; owce muszą być wypasane w ściśle określonym regionie. Kraków jest od niego daleko na północ.
Bartosz Piłat