2011-02-24
Wtorkowa sesja rady dzielnicy Prądnik Czerwony przerodziła się w wielką awanturę. Radny Łukasz Wantuch zarzucił, że ostatni grudniowy numer biuletynu dzielnicy był agitacją wyborczą niektórych radnych. Jego wydanie kosztowało ok. 5 tys. zł, a gazeta na miesiąc przed wyborami ukazała się w ponad 7 tys. egzemplarzy. Najbardziej kontrowersyjny artykuł napisał w niej obecny przewodniczący rady, Rafał Miś.
Autor, nakłaniając mieszkańców do głosowania, wymienia zasługi poszczególnych osób. Podaje imiona i nazwiska. W biuletynie pojawiają się też osoby, które w radzie nie zasiadały, ale kandydowały w wyborach. - Biuletyn to agitacja polityczna. Jak można robić kampanię za pieniądze podatników? -grzmiał radny Łukasz Wantuch. - Ta gazeta jest dla dzielnicy zbędna - skwitował. Rocznie wydawnictwo kosztuje ok. 28 tys. zł. Wantuch chce przeznaczyć pieniądze na inne potrzeby, m.in. wsparcie policji, czy zatrudnienie prawnika dla mieszkańców. Zgłosił w tym celu projekty uchwał, ale nie uzyskał poparcia większości w radzie.
- Uważam, że pan radny nie chce realizować swoich postulatów dla mieszkańców, tylko zrobić show dla siebie - komentował były szef dzielnicy Dominik Jaśkowiec.
To jednak on był redaktorem naczelnym biuletynu.- Tekst pana Misia to felieton. Pytałem prawników, czy można go opublikować. Możliwe, że niektóre sformułowania są niefortunne - tłumaczył Jaśkowiec.
Co do powiedzenia ma sam autor felietonu? - Chodziło mi o to, żeby mieszkańcy głosowali na ludzi, których znają. Na osoby, którym zależy na losie dzielnicy - tłumaczył Rafał Miś. - Takie awantury na sesji się zdarzają - skwitował.
Piotr Rąpalski