Prasa - szczegóły

2011-12-20

Czarne chmury zebrały się nad Jackiem Soską, który jesienią urządził redyk na krakowskich Błoniach. Grozi mu utrata dopłat unijnych do wszystkich gruntów, bo do wniosku wpisał też działki z Błoń. Uratować go może tylko prezydent Jacek Majchrowski.

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Olkuszu wypłaciła już prawie wszystkie dopłaty, o które wnioskowali rolnicy. Zalega m.in. wniosek Jacka Soski (wiceprzewodniczącego Sejmiku Małopolski). Jak się dowiedzieliśmy, agencja miała już wydać odmowną decyzję, ale w ostatniej chwili polityk dostarczył oświadczenie, że Błonia użytkował rolniczo nie tylko jesienią podczas wypasania owiec, ale już wiosną przed 31 maja (ta data to warunek otrzymania dotacji). - Wystąpiliśmy więc do prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego z pytaniem, czy rzeczywiście przed tym terminem wyraził zgodę na użytkowanie 20 hektarów Błoń. Czekamy na odpowiedź - wyjaśnia Grzegorz Tomsia, kierownik olkuskiego oddziału ARiMR.

Dopłaty unijne przysługują bowiem tylko za te działki, które wnioskodawcy przez cały rok utrzymywali w dobrej kulturze rolnej, np. nawozili je czy kosili trawę. Pojawia się więc pytanie, czy na Błoniach robiły to służby miejskie, czy Jacek Soska.

Przypomnijmy, że ku zaskoczeniu krakowian jesienią tego roku na Błoniach pojawiły się owce i bacówka. Jacek Soska (w tym czasie kandydat do Senatu), który wynegocjował z miastem wynajęcie łąki, tłumaczył, że w ten sposób promuje Małopolskę. Przy okazji w przedwyborczym okresie przy owcach pokazywali się politycy PSL. "Gazeta" ujawniła wówczas, że Jacek Soska wystąpił do Agencji Restrukturyzacji Rolnictwa o dopłaty unijne -jego wniosek dotyczył różnych terenów (jest m.in. właścicielem gospodarstwa w Jeżówce koło Miechowa), ale wśród nich była też działka obejmująca połowę Błoń. Teraz, ma przez to problemy, bo może stracić wszystkie dopłaty.

Według prawa, jeśli ktoś do wniosku wpisał działki, za które nie należą się płatności, a ich powierzchnia przekracza 20 proc. wszystkich działek z wniosku, wtedy traci całość dotacji.

Tak jest w przypadku radnego Jacka Soski, który stara się o dopłaty do ponad 80 hektarów, w tym do 20 hektarów Błoń. Według wyliczeń za każdy hektar mógłby dostać ok. 1 tys. zl dopłaty - w sumie walka toczy się więc o mniej więcej 80 tys. zł.

Jacek Soska dziwi się wątpliwościom agencji: - Użytkowałem ten teren rolniczo w dobrej wierze. Już w maju posiałem tam po konsultacjach z góralami najlepszą dla owiec koniczynę białą. Mam na to świadków, którzy siali razem ze mną. Według prawa unijnego najważniejsze jest, kto użytkował dany teren, a nie to, na jakiej podstawie i kto jest właścicielem - mówi Soska, tłumacząc, że o dopłatę unijną wystąpił tylko dlatego, że obiecana na redyk dotacja nie pokrywała wszystkich wydatków. Narzeka przy okazji, że na imprezie stracił m.in. przez to, że ukradziono mu ciągnik z bronami. A wynajęty przez niego baca musiał płacić mandaty za wjazd samochodów marszałka na Błonia.

Czy Jacek Soska rzeczywiście miał umowę na rolnicze użytkowanie Błoń jeszcze przed 31 maja? - Prezydent obiecał mi to już w marcu. Mam na to świadków. Potem było jeszcze spotkanie w połowie maja, podczas którego magistraccy urzędnicy to potwierdzili. Mam notatkę z. tego spotkania - wyjaśnia Soska.

Politycy zastanawiają się, czy prezydent potwierdzi informacje Jacka Soski. - Powstaje też pytanie, na jakiej zasadzie Jacek Majchrowski bez przetargu udostępnił osobie prywatnej 20 hektarów w centrum miasta na prawie cały rok, umożliwiając tym samym dopłatę unijną. Jeśli chodzi o jesienny redyk, to można zrozumieć, że było to przedsięwzięcie promocyjne, ale pozostałe miesiące? - zastanawia Grzegorz Gondek z SLD.

Magistrat ma się dzisiaj odnieść do sprawy. Urzędnicy przypominają jednak, że umowę na wynajęcie Błoń pod redyk podpisywała z miastem Tatrzańsko-Beskidzka Spółdzielnia Producentów "Gazdowie", a nie radny Soska.

Magdalena Kursa