Prasa - szczegóły

2011-11-05

Sprzedawcy pamiątek ubrani w stroje krakowskie, pomnik gołębia, kamery ukryte w ptakach... - takie pomysły narodziły się w dzielnicach. A że właśnie minęła 20. rocznica samorządu dzielnicowego, to przyjrzyjmy się im.

"Byłem w Wiedniu, gdzie ludzie ubrani w stroje ludowe sprzedawali młode austriackie wino. I oczywiście nie myślę o tym, żeby kobieta sprzedająca oscypki była przebrana za oscypek, ale żeby godnie reprezentowała miasto" - tłumaczył w 2000 roku Bogusław Krzeczkowski, ówczesny szef Dzielnicy I (także współczesny), dlaczego chce przebierać w stroje ludowe sprzedawców pamiątek z Rynku Głównego.

- Co pan pamięta z tych 20 lat samorządu dzielnicowego? - zapytałam przewodniczącego.

- Wiele fantastycznych inicjatyw! Naprawdę zrobiliśmy dużo dobrego dla naszych mieszkańców.

- Ale było też wiele "perełek".

- Było, było. Na przykład ten pomysł ze strojami ludowymi... Niech pani to przypomni, koniecznie!

"Ciemna strona rocka"

Co zapamiętaliśmy z tych 20 lat samorządu dzielnicowego? Kłótnie, rozpadające się koalicje, ale najbardziej chyba - pomysły pełne abstrakcji i żenujących argumentów za. Żyliśmy nimi przez tygodnie. Żaden chyba z tych pomysłów nie doczekał się realizacji. Radnych powstrzymał statut dzielnic, procedury i wyższe instancje. Każdy pomysł radnych może się przerodzić w uchwałę rady dzielnicy (ale nie musi), uchwala trafia potem do Kancelarii Rady Miasta i Dzielnic Krakowa, gdzie urzędnicy oceniają ją od strony formalnej. Jeżeli uchwala "rokuje", to trafia do którejś z komisji, gdzie zajmują się nią radni miejscy. Jak jest ciekawa i ma jakieś znaczenie dla całego Krakowa, pochyla się nad nią rada miasta. Ale to scenariusz występujący bardzo rzadko. Przeważnie pomysły radnych dzielnicowych. zwłaszcza te abstrakcyjne, zostają już w kancelarii.

Nie jest więc łatwo przeforsować dzielnicowy pomysł. Czasem to bardzo. bardzo dobrze.

Na pewno numerem jeden wśród pomysłów najśmieszniejszych jest ten z przebieraniem sprzedawców pamiątek. Pamiętam, że strojami zajęła się nawet Cepelia, która ustami swojego przedstawiciela mówiła: "Stare spodnie, stara koszula, a w zimie waciak (...). Rozkraczy się tak w tej budce, że aż mi za niego wstyd. A kwiaciarkom wiele razy mówiłem, żeby się ogarnęły, a one w dresach i adidasach". Przewodniczący Krzeczkowski, esteta jednak, zwrócił uwagę, że są w Krakowie tacy, którzy mając brudną robotę, potrafią trzymać poziom: "Mieczysław Piątek, »końskie pogotowie«, sprzątający z ulic końskie odchody jak się jak się ubiera do pracy? W strój krakowski oczywiście, a pracę ma cięższą niż kwiaciarki".

W "Jedynce" wykluła się też inicjatywa postawienia gdzieś w centrum pomnika krakowskiego gołębia (bo "taki krakowski, taki oczywisty symbol miasta to jest"). Warto też wspomnieć o tym, czym dzielili się z mieszkańcami radni z ulic "Jedynki", dzielnicy w której żyje najwięcej starszych osób w mieście. Była to pasja do black metalu o czym szeroko w gazetce dzielnicowej pisali w cyklu "Ciemna strona rocka".

Strażnik miejski na zakupach

Dzielnica XIII chciała mieć swój herb - dwie kolumny, pod nimi siedzi Herkules, a między kolumnami wije się Wisła. Radni tłumaczyli, że herb nadal Podgórzu cesarz Franciszek Józef I. Kiedy prezydent odmówił tłumacząc, że Kraków ma jeden herb, któiy obowiązuje we wszystkich dzielnicach, radni "Trzynastki" zażądali: zmieńmy statut dzielnic!

Niedawno XIII postawiła na ulicach starego Poddgórza betonowe słupki z tabliczkami, że proszę nie parkować, bo ulica ta i ta będzie właśnie czyszczona. Radni intencje mieli dobre, wykonanie pomysłu im nie wyszło - słupki okazały się za mobilne i mieszkańcy przestawiali je z miejsca na miejsce. Wszyscy mieli przy tym dobrą zabawę.

A głos przewodniczącego Dzielnicy III w sprawie poprawy bezpieczeństwa na ulicach? Wymyślił, żeby w atrapach ptaków (sów chyba) umieszczać małe kamerki, które będą obserwować miasto. I ładne to, i o edukację ekologiczną zahaczające. Parę lat wcześniej z "Trójki" popłynął inny pomysł dowód na wrażliwość społeczną radnych: niech strażnicy miejscy odwiedzają chorych i starszych mieszkańców i pytają ich, czy potrzebne są jakieś zakupy (chodziło o te podstawowe - bułka, mleko, jajka). Bo w razie czego, to oni mogą zrobić.

Nowa Huta też ma się czym pochwalić. Ostatnie miesiące to walka radnych Dzielnicy XVIII o przemianowanie alei Przyjaźni na aleję Lecha i Marii Kaczyńskich. To był pomysł, który wziął się z politycznej kalkulacji. Radni nawet tego nie ukrywali. Ten pomysł przejdzie do historii dlatego, że zaprotestowała przeciw niemu większość mieszkańców "Osiemnastki", ale radni wciąż swoje i swoje.

Niech was poznają

Te pomysły są już dziś anegdotami miejskimi.

Radnym dzielnicowym z okazji rocznicy samorządu dzielnicowego życzę przede wszystkim tego, żeby mieszkańcy w końcu ich poznali. Bo przecież już nie inwencji i kreatywności. Tej mają ponad wszelkie limity.

Renata Radłowska