2012-03-03
Darmowe przejazdy wyłącznie dla pracowników MPK. To wniosek z ugody, która zakończyła kilkumiesięczny spór między miejskimi radnymi a przewoźnikiem. Miasto może dzięki temu zaoszczędzić kilka milionów złotych
Komunikacją miejską podróżuje dziś za darmo ok. 7 tys. osób związanych z MPK. W tej grupie znaleźli się nie tylko kierujący autobusami i tramwajami, lecz także ich rodziny czy emerytowani pracownicy przewoźnika. Kiedy w październiku ubiegłego roku radni Platformy Obywatelskiej ogłosili, że zamierzają ograniczyć te przywileje, wśród pracowników MPK zawrzało. Związkowcy przekonywali, że darmowe przejazdy to forma rekompensaty za trudne warunki pracy i wyjątkowo niskie pensje. - Przecież nierzadko ludzie zostawiali w tej firmie swoje zdrowie - alarmował niedawno w "Gazecie" Janusz Parda z "Solidarności", największego związku działającego w MPK.
Radni PO ogłosili jednak wczoraj, że udało się osiągnąć kompromis w sprawie darmowych przejazdów. W praktyce oznacza to, że radni wystosowali wobec przewoźnika ultimatum: albo darmowe przejazdy wyłącznie dla pracowników MPK, albo składamy wniosek o całkowitą likwidację przywilejów. I - co było do przewidzenia - po takim argumencie związki ustąpiły. - Nie chcemy uderzać w przewoźnika, ale zależy nam na tym, aby pieniądze miasta były racjonalnie wydawane - zaznacza Bogusław Kośmider z Platformy, przewodniczący rady miasta.
Darmowe przejazdy dla rodzin pracowników budziły od dawna wiele kontrowersji. Tym bardziej że proporcje tych korzyści mówią same za siebie. Za darmo podróżuje dziś dokładnie 2419 pracowników MPK. Znacznie więcej [2908 - przyp. red.] tzw. biletów wolnej jazdy rozdano ich rodzinom. Dlatego radni Platformy nie ukrywają, że porozumienie z przewoźnikiem to duży sukces. - Ograniczenie uprawnień do darmowych przejazdów to ostatni krok w kierunku ograniczenia niesłusznych przywilejów biletowych - ocenia radny Dominik Jaśkowiec z PO), który zajmuje się w tej partii min. sprawami publicznego transportu.
- Gdybyśmy nie likwidowali rozdętych przywilejów, krakowianie musieliby płacić za bilet miesięczny o 10 zl więcej - ocenia Jaśkowiec.
Na najbliższej sesji rady miasta zapadnie decyzja, co dalej z darmowymi przejazdami. Wszystko jednak wskazuje na to, że glosowanie będzie jedynie formalnością. Platforma, która ma w radzie bezpieczną większość, od miesięcy była zdeterminowana, by ograniczyć dostęp do biletów wolnej jazdy. Nikt nie potrafi jednak precyzyjnie wyliczyć, ile dokładnie miasto może zarobić na takim posunięciu. - Nie wiadomo, ile biletów zostanie dodatkowo sprzedanych. Nie da się przewidzieć, kto zdecyduje się na bilet miesięczny, kto na jednoprzejazdowy, a kto w ogóle nie będzie korzystał z komunikacji miejskiej - wyjaśnia Piotr Hamarnik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Radni powołują się jednak na prognozy miasta, z których wynika, że dodatkowe 3 mln zł to kwota realna do osiągnięcia.
Zmiany ograniczające przywileje zaczną prawdopodobnie obowiązywać od końca sierpnia. Wszystko dlatego, że obowiązujące dziś przywileje zostały zapisane w układzie zbiorowym z pracownikami MPK. Zgodnie z prawem może on zostać wypowiedziany z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Do tego trzeba doliczyć miesiąc na powtórną negocjację układu.
Przedstawiciele MPK uspokajają jednak, że związani z przewoźnikiem emeryci i renciści nie mają powodów do obaw. Tym w najtrudniejszej sytuacji finansowej przewoźnik zapłaci za bilety z funduszu socjalnego.
Mateusz Żurawik