2012-01-03
Wielokrotnie - w rozmowach oficjalnych i nieoficjalnych - politycy PO opowiadali o tym, jak bardzo ich uwiera działalność Krakowskiego Biura Festiwalowego. Nie żeby tak źle KBF oceniali, w końcu ich kandydat na prezydenta Krakowa Stanisław Kracik zapowiadał, że zamierza kontynuować działalność tej instytucji. Nie potrafili jednak cieszyć się sukcesami organizowanych przez biuro festiwali, ponieważ chwalił się nimi Jacek Majchrowski (na przykład z plakatów), a mieszkańcy miasta - co pokazywały różne badania - bardzo to doceniali. Nazywali więc radni KBF "tubą wyborczą" Majchrowskiego i przy każdej nadarzającej się okazji starali się mu zaszkodzić - a to zablokować zmiany organizacyjne, a to budżet przyciąć. I wygląda na to, że wreszcie udało im się dopaść i KBF, i prezydenta.
Jeśli ich poprawka zostanie uchwalona, część festiwali trzeba będzie odwołać, bo w prywatnych rozmowach magistraccy urzędnicy przyznają, że w tym roku nie można liczyć na żadne ekstra pieniądze, które prezydent mógłby - jak robił to wielokrotnie w latach ubiegłych, naciągając różne procedury - przesunąć do KBF-u. A budowanych od kilku lat festiwali nie da się robić na gębę, czekając na cudownie znalezionego w ostatniej chwili sponsora.
Radni mogą więc zacierać ręce, a raczej mogliby, bo najwyraźniej zapomnieli, że nie tylko Jacek Majchrowski chwalił się wielkimi festiwalami. W ostatnich latach stały się one głównym elementem promocji miasta. I wizerunek Krakowa jako miejsca tętniącego kulturą, w którym właściwie co miesiąc odbywa się wielki festiwal, a często i kilka, chyba się sprawdził. Tak w każdym razie wynika z badań ruchu turystycznego.
Zdaję sobie sprawę, jak tragiczna jest sytuacja budżetu Krakowa. Nie mam też wątpliwości, że rozmaite małe remonty, na które trafić ma większość pieniędzy zabranych KBF-owi, z pewnością są bardzo potrzebne. Ale Kraków w dużej mierze żyje z turystyki, więc rezygnacja ze skutecznej strategii promocyjnej wydaje się być samobójcza. Nie wierzę jednak w to, że radni ze swojego pomysłu zrezygnują, choć konkurencyjnej - i tańszej - strategii nie mają.
Ryszard Kozik