Prasa - szczegóły

2011-02-21

Ulica Skarbowa pękała sobotniego wieczoru w szwach. Tuż przed wejściem do Teatru Groteska tłoczyli się trochę stremowani politycy. Kilka minut po 20 na rozpolitykowanej scenie pojawili się Ewa Godlewska i Sławomir Jeneralski. Wieczór rozpoczęło wspomnienie "tego, który występował przez lata. a którego nie ma" - Zbigniewa Wassermanna.

XI edycja Shopki odbyła się pod hasłem "Myśli niesforne - wieczór sentymentalny", a występy polityków zainspirowane zostały aforyzmami Stanisława Jerzego Leca. - Piosenka jest najważniejsza - śpiewała Agnieszka Malatyńska, otwierając jak co roku galę Shopki. - To nie piosenka jest najważniejsza, najważniejsi dzisiaj są piosenkarze. Zwłaszcza tak ważni jak nasi - polemizowali z poprzedniczką prowadzący Godlewska i Jeneralski.

Łagodząca obyczaje muzyka przeplatała się sobotniego wieczoru z "treściami zgryźliwymi", które politycy recytowali.

Choć nie było piosenek i skeczy nawiązujących do głośnych wydarzeń politycznych w kraju, bez odniesień do świata polityki, a zwłaszcza bez mówienia o ułomnościach politycznych się nie obyło. - Z czego powstałeś, zależy od genetyki, w co się obrócisz - od polityki - mówił Jerzy Fedorowicz. Pojawiły się nawet przestrogi skierowane do rozbawionej widowni. - Pamiętajcie - mówił z powagą Fedorowicz - każda śmietanka na deser jest bita. I porady. - Politycy zasięgajcie rady gastrologów, co obywatel może jeszcze strawić - żartował Fedorowicz.

Porad finansowych udzielili Kazimierz Barczyk i Małgorzata Radwan-Ballada. - Młodzi ludzie myślą, że pieniądze są najważniejsze. GIdy się zestarzeją, są już. tego pewni.

Nie zabrakło także rozważań o człowieczeństwie. - Bóg stworzył człowieka, bo rozczarował się małpą. Z dalszych eksperymentów zrezygnował - recytował Andrzej Kosiniak-Kamysz. - Dzisiejszy człowiek musi być zmotoryzowany, by miał hamulce - kwitował Stanisław Sorys.

Na scenie pojawili się wykonawcy znani już z poprzednich edycji Shhopki. Krakowska widownia zobaczyła rn.in. uśmiechającego się pod wąsem Ryszarda Kalisza czy Joannę Senyszyn w czerwonym krawacie, która apelowała, by goście teatru rozejrzeli się wokół siebie i nie zachwycali Dantem, który w sprawach piekła był jednak dyletantem.

Poza weteranami Shopek byli także debiutanci. Pierwszy raz na deskach Teatru Groteska zaprezentowali się: Elżbieta Jakubiak, Marek Migalski i Paweł Poncyljusz.

Sporo emocji wzbudziło wystąpienie Jacka Majchrowskiego. Po podniesieniu kurtyny oczom publiczności ukazał się prezydent w żółtym krawacie siedzący między dwiema postaciami z lampami zamiast głów. - Wyborcy stawiają krzyżyk. A później muszą go nosić - mówił w trakcie występu z nieskrywanym uśmiechem. Profesorski wykład dotyczył także polskiego parlamentu. - Nasz parlament jest niezwykły. Ktoś wychodzi, aby przemawiać i nic nie mówi. Nikt go nie słucha. A potem nikt się z nim nie zgadza - żartował prezydent.

Finałem wieczoru była piosenka Andrzeja Rybińskiego "Nie liczę godzin i lat", którą wszyscy artyści zaśpiewali wspólnie ze Stanisławem Bisztygą i Krzysztofem Cugowskim. Rewię podziękowaniami zakończył dyrektor teatru i reżyser spektakl u Adolf Weltschek. - Nieważna premiera, ważny bufet - puentował, zapraszając gości na poczęstunek.

Anna Goc