Prasa - szczegóły

2012-01-03

Czterej sekretarze, który obsługują kluby radnych w sejmiku województwa nie dostaną umów o pracę, jak chcieli tego radni. Taką decyzję podjął marszałek Marek Sowa.

Na każdy klub w sejmiku przypada jeden sekretarz. Dotychczas każdy z nich zatrudniony był na umowę-zlecenie. Dostawał 400 zł kwoty bazowej plus 65 zł za każdego członka klubu. Dla przykładu sekretarz klubu PO (17 radnych) dostawał miesięcznie 1 505 zł brutto.

Sekretarze przygotowują oni materiały na sesje, biorą udział w posiedzeniach sejmiku i komisjach, chodzą na konferencje, z których przygotowują dla radnych notatki. Kazimierz Barczyk, przewodniczący sejmiku, przekonuje, że ich praca jest bardzo potrzebna.

- Na 39 radnych tylko 8 jest z Krakowa i to oczywiste, że nie mogą brać udziału we wszystkich spotkaniach. Ktoś musi przygotować dla nich potrzebne dokumenty - wyjaśnia Barczyk.

Radni uznali, że zatrudnianie na umowy "śmieciowe" nie jest w porządku. Poprosili nawet o opinię prawników. Ci uznali, że sekretarze wykonują pracę jak osoby na etacie. Dlatego Komisja Główna zwróciła się z wnioskiem do marszałka, aby rozwiązał problem. Sowa zaproponował, by sekretarzy zatrudnić. Po kilku dniach wycofał się jednak ze swojej decyzji.

- Stawki przyjęte w samorządzie województwa małopolskiego należą do jednych z najwyższych w kraju - uciął Sowa.

Radnym ta decyzja się nie podoba. Sekretarzy broni nawet Grzegorz Gondek (SLD), któremu taki pomocnik nie przysługuje, bo w sejmiku nie ma klubu tej partii. - Wolałbym nie dostać służbowego laptopa, a w zamian ktoś mógłby opłacać sekretarzy - mówi.

Magdalena Stokłosa