2011-04-22
Już trzy lata Kraków czeka na nowe studium zagospodarowania miasta. I poczeka jeszcze co najmniej rok. O tyle władze Krakowa przesuwają oddanie tego najważniejszego dokumentu planistycznego.
Dyskusje i spory nad nowym studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego dla Krakowa, zawieszone w ubiegłym roku przez prezydenta miasta Jacka Majchrowskiego na czas wyborów samorządowych, powróciły ze zdwojoną silą.
Choć już przed rokiem Miejska Komisja Urbanistyczno - Architektoniczna przekazała autorom studium 24-stronicowy dokument, będący syntezą wniosków i zaleceń zawartych w referatach wygłoszonych przez krakowskich architektów i urbanistów podczas posiedzenia MKUA w październiku 2009 roku, studium nadal nie jest gotowe. Władze Krakowa po raz kolejny przesuwają jego oddanie na przyszły rok.
Cierpliwości zaczyna brakować już wszystkim - krakowskim urbanistom, miejskim radnym, nawet autorom samego dokumentu. Pomimo trwających już przeszło trzy lata prac nad nowym studium, których koszt przekroczył milion złotych, nadal brakuje wielu ważnych opinii i ekspertyz. Na przykład tych dotyczących przyszłości kanału ulgi, z którego budowy władze miasta chcą zrezygnować. Tymczasem autor projektu studium, warszawski urbanista prof. Jan Chmielewski
przyznaje, że brakuje badań, które stwierdzałyby, że taki kanał nie jest miastu potrzebny. Jego zdaniem dokument studium jest gotowy i już dziś mógłby trafić do zewnętrznego uzgadniania i opiniowania, jednak władze miasta ponownie skierowały go do oceny MKUA. - Nie rozumiem po co, skoro MKUA już wyraziła swoją opinię na temat studium - zastanawia się prof. Chmielewski. Dodaje, że już w lutym 2009 roku przedstawił projekt studium. Od tego czasu trwa dyskusja nad jego zapisami. - To może trwać jeszcze bardzo długo, nie mam już na to wpływu - stwierdza autor dokumentu.
W środowisku krakowskich planistów dominują jednak glosy, że urbanista ze stolicy "nie czuje" naszego miasta. - To nie jest dokument, jakiego oczekiwałby Kraków. Wskazane kierunki rozwoju nie rokują efektów zgodnych ze zrównoważonym rozwojem tego miasta. Na jego podstawie będzie można uchwalić każdy plan, ale też każdy zaskarżyć. Jest zbyt ogólny, przez co konfliktogenny - ocenia Borysław Czarakcziew, przewodniczący Małopolskiej Okręgowej Izby Architektów.
Jako przyklad podaje pomysł wyznaczania granic obszarów wyłączonych z zabudowy, z tolerancją 50 m w każdą stronę, która oddzielałaby je od terenów przeznaczonych pod zabudowę. - Już widzę pikiety właścicieli działek pod krakowskim magistratem, żądające przesunięcia ich działki na tereny budowlane. To pożywka dla zachowań korupcjogennych - mówi Grzegorz Stawowy, radny PO, przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska.
Chmielewski odpiera zarzuty. - Jeżeli w studium zajmiemy się rozstrzyganiem, czy Kowalski będzie mógł budować na swojej działce dom, a Majewski nie, to nigdy go nie uchwalimy. Studium jest dokumentem ogólnym, niemającym charakteru prawa miejscowego, i nie może rozstrzygać spraw należących do kompetencji planowania miejscowego - przypomina urbanista.
Tarć jest jednak więcej. Stawowy wytyka Chmielewskiemu błędy w strukturze komunikacyjnej zaproponowanej w dokumencie. - Aby przeprowadzić siatkę ulic tak, jak wyrysowano ją w projekcie studium, to trzeba by wyburzyć blisko 100 budynków. Jak w Paryżu za czasów Haussmanna - zżyma się radny. Warszawski urbanista jest zaskoczony. - To tylko nieuściślone przypuszczenia - odpowiada prof. Chmielewski. Wśród nowości jest pojawienie się w dokumencie aż trzech nitek metra oraz rozszerzenie strefy śródmiejskiej o nowe tereny w Podgórzu, na Zabłociu i Grzegórzkach.
Krakowscy radni i urbaniści zgodni są jednak co do tego, że ani pieniądze, ani czas przeznaczony na prace nad nowym studium nie zostały zmarnowane. Ich zdaniem zespołowi z Warszawy udało się solidnie opracować uwarunkowania rozwoju Krakowa, niestety, poległ on w pracy nad jego kierunkami - oceniają.
Zdaniem Grzegorza Stawowego nowe otwarcie w wykonaniu autorów studium nie powiodło się. Jego zdaniem wpływ na powstawanie tego projektu ma dziś zbyt wiele osób, zaś sama dyskusja z prof. Chmielewskim jest utrudniona. - Po ponad trzech latach urbanista nadal nie zna Krakowa, nie pamięta nazw dzielnic, nie zna ich specyfiki. Jest niedoinformowany w temacie bieżących wydarzeń. Nie czyta lokalnej prasy, w innym razie by wiedział, że od wielu miesięcy w mieście trwa dyskusja nad utworzeniem Strefy Aktywności Ekonomicznej na terenie Nowej Huty - wytyka Stawowy. - Kraków posiada bardzo dobrze rozwinięte Biuro Planowania Przestrzennego, które na tym etapie powinno przejąć prace nad dokumentem - proponuje Czarakcziew.
Dawid Hajok