Prasa - szczegóły

2011-07-11

Dzielnicowi radni chcą podzielić się miejscem z organizacjami pozarządowymi, które pomagają mieszkańcom. Pomysł nie podoba się urzędnikom, bo "nie ma procedur".

Klub Sportowy "Albertus" nie organizuje spektakularnych imprez, nie przebija się do mediów. Ale od wielu lat ix>hi coś, co dla dzieci z dzielnicy XIV (Czyżyny) jest ważne: zajmuje im czas, ucząc gry w piłkę.

- Na razie korzystamy z gościnności jednej ze szkól na terenie dzielnicy, gdzie spotykamy się po godzinach pracy szkoły. Ale jak długo? Nie jesteśmy bogatym klubem, który w siedzibach i lokalach może przebierać, większość papierzysk trzymamy w domach. Pracę organizujemy sobie wciąż chałupniczo - opowiada Antoni Wojtowicz, prezes Albertusa. - Zdarza się, że niektórym organizacjom zaczyna brakować już wytrwałości, a przecież przy odrobinie dobrej woli innych ludzi mogłyby robić dużo dobrego. Pomysłów i zaangażowania nie brakuje, wsparcia czysto technicznego tak.

Radni "czternastki" postanowili przygarnąć organizacje pozarządowe działające na rzecz mieszkańców. Pomysł był prosty: stworzymy lokalne centrum organizacji pozarządowych, niech te podmioty spotykają się w siedzibie naszej dzielnicy, miejsca mamy sporo, podzielimy się.

- Przygotowaliśmy pomieszczenie, meble już są, kupimy komputer. Teraz trzeba to tylko jakoś sformalizować - mówi Wojciech Krzysztonek, przewodniczący. "Tylko" okazuje się jednak bardzo skomplikowane. Bo dzielnica nie ma osobowości prawnej, więc nie może podpisywać z organizacjami umów o użyczenie lokalu. Budynkami, w których urzędują radni, zarządza gmina. "Czternastka" zapytała więc prezydenta, czy tworzenie takich centrów organizacji pozarządowych jest w ogóle możliwe. Odpowiedź była konkretna: tak. Ale już w magistrackich wydziałach, a także w kancelarii rady miasta i dzielnic nie było tak entuzjastycznie.

- Powiedziano nam, że trzeba najpierw stworzyć system - dodaje Krzysztonek.

Urzędnicy stwierdzili, że pracę fundacji, stowarzyszeń i klubów, które korzystałyby z gościnności radnych, ktoś musi nadzorować, kontrolować i - najważniejsze - organizować. "Czternastka" zaproponowała urzędnikom: stwórzcie system, bo jest o co walczyć; mieszkańcy potrzebują takich instytucji u siebie w dzielnicy, a nie na drugim końcu miasta.

Magistrat zastanawia się, kto miałby opiekować się organizacjami, na pewno któraś z miejskich jednostek. A to oczywiście wiąże się z kosztami, bo jej budżet z pewnością trzeba byłoby powiększyć. Tymczasem sprawa jest odkładana.

- Idealnym rozwiązaniem byłoby przekazanie opieki Miejskiemu Ośrodkowi Wspierania Inicjatyw Społecznych - uważa Krzysztonek. - Trudno o lepszą instytucję.

- Już się nad tym zastanawialiśmy i nie widzę problemu. Ale taka opieka też musi odbywać się w ramach procedur i zasad. Jakich? Chodzi chociażby o określenie rodzaju działalności tych organizacji, form pomocy, aż do tak prozaicznych rzeczy, jak ustalenie grafiku dyżurów - tłumaczy Krzysztof Klimczak, wicedyrektor magistrackiego wydziału spraw społecznych.

"Czternastka" zamierza przygotować uchwałę kierunkową dla radnych miasta, którzy mogą zdecydować, że system tworzenia centrów powstanie. Wielu radnych miasta było kiedyś radnymi dzielnic, wiedzą więc, o co chodzi.

- W Dębnikach, którym parę lat temu szefowałem, gościliśmy organizacje pozarządowe regularnie - opowiada Mirosław Gilarski, radny miasta (PiS). - Może i było to wbrew prawu, ale wtedy jakoś nikt tym się nie przejmował. Czy przestępstwem jest wspieranie tych, którzy udzielają pomocy?

Renata Radłowska