2012-04-10
Obiad podrożeje o około 2 złote. Tygodniowo rodzice będą więc płacić o 10 złotych więcej. Dzieci z najbiedniejszych rodzin mają dostawać posiłki za darmo.
Władze Krakowa nie zrezygnowały z prywatyzacji szkolnych stołówek, choć prezydent Jacek Majchrowski zapowiadał wstrzymanie tych zmian. Przygotowania trwają: opracowywany jest już wzór umowy z ajentami.
Prywatyzacja ma zostać przeprowadzona w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach średnich. - Nigdy nie planowaliśmy prywatyzacji stołówek w przedszkolach i w internatach. Tam pełnią nieco inną funkcję niż w szkołach, dlatego będą działać w niezmienionej formule - mówi Anna Okońska-Walkowicz, wiceprezydent Krakowa.
Zmiany mają polegać na tym, że stołówki będą prowadzone przez firmy. Mogą je założyć osoby, które teraz pracują w szkolnych kuchniach, a jeśli nie zechcą, to firmy zewnętrzne. - Na pewno w stołówkach szkolnych nie będzie cateringu. Mamy dobrze wyposażone kuchnie i obiady powinny być w nich przygotowywane - mówi Anna Okońska-Walkowicz.
Obiad podrożeje o ok. 2 złote. Tygodniowo rodzice będą więc płacić o 10 złotych więcej. Najbiedniejsze dzieci mają dostawać obiady za darmo. Teraz z tego przywileju korzysta 10 proc. uczniów: typuje je MOPS, albo dyrekcja szkoły. Władze miasta chcą, aby liczba dzieci jedzących bezpłatne obiady wzrosła do 20 proc. Nauczyciele mają zgłaszać dzieci, o których wiedzą, że z finansami ich rodziców jest bardzo źle; do tego stopnia, że nie starcza im na jedzenie.
Radni zarzucają władzom Krakowa, że prywatyzacja placówek to prezent dla prywatnych firm, które będą korzystać z majątku gminy. - Nie ma mowy o prezencie. Firmy nie dostaną tego majątku, tylko będą z niego korzystać. Przygotowujemy umowy, zgodnie z którymi cena obiadu ma być zależna od wartości majątku, który będzie wykorzystywany przez ajenta. Im większa wartość, tym cena powinn być mniejsza. Dzięki temu obiady mogą być tańsze - twierdzi Anna Okońska-Walkowicz.
Tłumaczy, że nie są możliwe rozwiązania, które proponują radni, aby rodzice więcej płacili za obiady w szkole. Zgodnie z przepisami, mogą oni zwracać pieniądze tylko za tzw. wsad do kotła, nie mogą pokrywać kosztów pracy i utrzymania stołówki.
Już teraz w 15 proc. szkół w Krakowie stołówki są prowadzone przez ajentów. W projekcje strategii edukacji jest zalecane poszukanie oszczędności nie tylko w reorganizacji placówek oświatowych, ale także w korzystaniu z usług firm zewnętrznych, m.in. w takich przypadkach, jak prowadzenie stołówek. Rodzicom nie podoba się jednak taka propozycja. Protesty zapowiada Stowarzyszenie Przyjaciół Oświaty Samorządowej.
- Nie może być tak, że władze miasta odgórnie narzucają swoje decyzje bez konsultacji z zainteresowanymi. To bezprawne działanie - mówi Michał Sterecki, prezes SPOS.
Stowarzyszenie zajmie się prywatyzacją stołówek w najbliższych dniach i przedstawi swoje propozycje. - Wiemy, że stołówki zostały sprywatyzowane w innych miastach, takich jak Poznań czy Wrocław. Tam jednak odbyło się to w inny sposób. Natomiast w Krakowie ludzie czują się do tego przymuszani, nie mają prawa wyboru. To nam się nie podoba - mówi Michał Sterecki.
Agnieszka Maj