2011-03-24
"Wzywamy Parlament Europejski, by zwrócił się do Komisji Europejskiej o wydanie oświadczenia w sprawie katastrofy wojskowego samolotu w dniu 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku" - tak zaczyna się petycją którą Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010, zrzeszające rodziny ofiar katastrofy prezydenckiego Tu-154M złożyło w Parlamencie Europejskim.
Do petycji dołączonych zostało ponad 400 tys. podpisów, zebranych pod apelem Andrzeja Melaka o umiędzynarodowienie śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, a organizatorzy liczą na kolejne 600 tysięcy podpisów.
- Petycja zawiera w gruncie rzeczy powtórzenie naszych postulatów, które przedstawiliśmy wcześniej polskiemu rządowi i parlamentowi - mówi Zuzanna Kurtyką główna wnioskodawczyni, wdowa po Januszu Kurtyce, prezesie IPN, współzałożycielka Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010. -Chodzi nam o to, by Unia Europejska chciała zarówno objąć nadzór nad śledztwem w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, jak i od strony merytorycznej zainteresować się nim.
Zuzanna Kurtyka zwraca uwagę, że Unia ma możliwości uruchomienia profesjonalnych instytucji zajmujących się badaniem przyczyn 'wypadków lotniczych. Taką jest m.in. Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EABL). Autorzy petycji wnoszą, by Komisja Europejska zwróciła się do EABL o sprawowanie nadzoru nad polskim śledztwem.
Zarzucają też stronie polskiej zaniedbania podczas jego prowadzenia "Interwencja Unii Europejskiej miałaby na celu pomóc stronie polskiej wypełniać swoje traktatowe obowiązki" - piszą autorzy.
Zuzanna Kurtyka twierdzi, że nie widzi postępów w śledztwie. Jej zdaniem prokuratorzy oraz rodziny ofiar nadal borykają się z realizacją wniosków dowodowych. Rosjanie od dobrych kilku tygodni nie przesyłają obiecanych materiałów. Na początku lutego miała zostać dostarczona dalsza dokumentacja medyczna, ale wbrew zapewnieniom Rosjanie nie przekazali jej do tej pory.
Zuzanna Kurtyka zwraca uwagę na dwa powiązane ze sobą fakty. - Po pierwsze, od pewnego czasu panuje cisza w sprawie sprowadzenia do Polski wraku samolotu. Po drugie - nic też nie słychać o działaniach strony polskiej, których celem byłoby odzyskanie od Rosjan oryginalnych czarnych skrzynek.
Pod petycją podpisy złożyło też 10 osób, reprezentujących fundacje, stowarzyszenia lub samych siebie. Wśród nich jest m.in. prof. Wojciech Roszkowski, historyk, były euro-poseł, Wojciech Arndt, który podpis złożył w imieniu Fundacji lus et Lex (jej twórcą był Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich), Przemysław Wipler i Marek Wróbel z Fundacji Republikańskiej czy Paweł Kurtyka ze Stowarzyszenia Studenci dla RP (syn Janusza Kurtyki).
Do odezwy przyłączył się przewodniczący polskiej delegacji PiS przy Grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów prof. Ryszard Legutko, który pełni funkcję członka zastępczego w Komisji Petycji PE. - Naszym celem jest nadanie śledztwu wymiaru międzynarodowego. Obecnie jest ono ograniczone do mniej lub bardziej ułomnego dialogu polsko-rosyjskiego - mówi prof. Legutko. Zapewnią że sygnatariusze czują się zmarginalizowani i opuszczeni przez państwo polskie. - W dużej mierze z tego powodu szukają pomocy międzynarodowej - podkreśla europoseł. Zwraca uwagę, że w przeszłości Unia Europejska w podobnych wypadkach podejmowała interwencję. Tak było w sprawie zamachu na samolot amerykański w grudniu 1988 r. nad szkockim Lockerbie (zginęło w niej w sumie 270 osób).
Grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należą m.in. europosłowie z PiS, wcześniej występowała do władz Unii z prośbą o zaangażowanie się Brukseli w śledztwo. Zwrócili się m.in. do przewodniczącego PE Jerzego Buźka Ten po zasięgnięciu informacji od służb prawnych PE jeszcze w ubiegłym roku przekazał, że Unia nie ma kompetencji, by zająć .się śledztwem. W styczniu tego roku szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso powiedział natomiast, że "z prawnego punktu widzenia jest niewiele argumentów za działaniem ze strony KE".
Petycja Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010 najpierw zostanie zbadana pod kątem tego, czy Parlament Europejski ma uprawnienia do zajęcia się zawartymi w niej apelami i stwierdzeniami. Takie działanie zajmuje zwykle od miesiąca do dwóch. Jeśli petycja zostanie uznana za dopuszczalną, wówczas Komisja Petycji zwróci się do KE o jej przeanalizowanie i wydanie opinii.
Prof. Legutko liczy na to, że petycja zostanie przekazana do Komisji Europejskiej, a ta zajmie się sprawą. - Pewny jednak tego, że tak się stanie, nie jestem, bo pamiętam np., iż KE w gruncie rzeczy wrzuciła do szuflady petycje, skarżącą budowę Gazociągu Północnego, czyli rosyjsko-niemieckiego rurociągu biegnącego po dnie Bałtyku.
Zuzanna Kurtyka obawia się natomiast, że najsilniejsze kraje Unii mogą nie być zainteresowane w wejście w zwarcie z Rosją, a taki byłby też skutek, gdyby KE postanowiła zaangażować się w wyjaśnienie przyczyn katastrofy. Podkreśla jednak, że samo nagłośnienie problemu na forum PE jest działaniem koniecznym, gdyż - jak twierdzi - wielu europosłów nie ma pojęcia że śledztwo jest prowadzone w sposób skandaliczny.
Bogusław Sonik, poseł do PE z PO, przypomina że petycje mają m.in. na celu zwracanie uwagi i wykazywanie przykładów łamania prawa unijnego w państwach członkowskich. - Powodzenie petycji w sprawie śledztwa dotyczącego katastrofy z 10 kwietnia zależeć będzie od tęgą czyjej autorom uda się wskazać przykład lub przykłady naruszenia prawa przy jego prowadzeniu - dywaguje Sonik.
WŁODZIMIERZ KNAP