Prasa - szczegóły

2012-01-02

Rozmowa z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim

W nowy 2012 rok wchodzimy, szukając na gwałt oszczędności, aby powiązać koniec z końcem. To był trudny rok dla Krakowa?

To był bardzo dobry rok, z wyjątkiem zachwiania płynności finansów w końcówce. Było to spowodowane całym ciągiem różnych zdarzeń. Ale jednak Krakowowi wiedzie się nieźle.

Największe sukcesy Krakowa w mijającym roku?

Tyle ich było, że trudno mi je wymienić (śmiech).

Spróbujmy jednak znaleźć konkrety.

Największym sukcesem były przede wszystkim inwestycje w komunikacji. Właśnie otworzyliśmy nową linię tramwajową na Ruczaj, wcześniej do Małego Płaszowa. Uruchomiliśmy też estakadę nad ulicą Nowohucką i rondo Ofiar Katynia. To pozwoliło rozładować korki w Krakowie. Wprowadziło udogodnienia dla mieszkańców oraz przyjezdnych. Cieszę się też, że ruszyły budowy Centrum Kongresowego i hali widowiskowo-sportowej w Czyżynach.

Ale przez to mamy długi. Łącznie to ok. 2 mln złotych.

Ale warto było. Gdybyśmy Krakowa nie zadłużyli, a jest i tak jednym z najmniej zadłużonych wśród dużych polskich miast, to tych inwestycji krakowianie by nie mieli. Atak mogliśmy wykorzystać fundusze unijne, uruchamiając własne środki. Zapewniam, że pieniądze z kredytów poszły na inwestycje. Nie trzeba mieć obaw, że zostały przejedzone.

Na początku tego roku wierzył Pan, że dojdzie do współpracy z Radą Miasta Krakowa, w której rządzi Platforma Obywatelska. Tymczasem znów obserwowaliśmy wojnę. To już będzie tradycją?

Myślę, że częściowo udało nam się jednak dogadać.

Ale radni znów wywracają do góry nogami Pana projekt budżetu na nowy rok.

Rada jest organem, który podejmuje decyzje dotyczące budżetu. Powinna to robić z pełną odpowiedzialnością. Po nowym roku, 4 stycznia, podczas debaty budżetowej, będę chciał radnym pokazać, jakie konsekwencje spowodują ich poprawki. Mogą być one jednak mniej niebezpieczne niż w zeszłym roku, kiedy radni założyli nadęte dochody miasta. W tym roku już tego błędu nie popełnili.

Czyli w jakim stanie są finanse miasta. Grozi nam zapaść?

Najlepiej oceniła to międzynarodowa agencja ratingowa Standard and Poor's. Uznała, że nasza sytuacja jest stabilna, podobnie jak w zeszłym roku. Kraków zatem jest miastem wiarygodnym dla instytucji finansowych.

Pieniędzy jednak chyba brakuje. Spłacamy stojące już stadiony, kontynuujemy rozpoczęte już budowy, ale nowych inwestycji coś mało.

Nowe inwestycje są zaplanowane w wieloletnim planie inwestycyjnym i będą realizowane od przyszłego roku.

Ulica Igołomska, domknięcie trzeciej obwodnicy. Pomogą nam to wybudować Chińczycy?

Zobaczymy. Jesteśmy na etapie rozmów, choć i tak muszą się odbyć przetargi.

Niepopularny chiński COVEC, który porzucił budowę A2?

Interesował się tymi inwestycjami, ale już przestał. Przyszli inni Chińczycy.

Główne zadania na nowy rok?

Dalsza rozbudowa układów transportowych. Na przykład połączenia tramwajowego Wielickiej z Lipską. Brakuje też linii do Mistrzejowic i Górki Narodowej. Najpierw jednak musimy wykupić pod to grunty. Idzie nam to powolutku, ale systematycznie.

Przeszła już Panu złość, że odebrano nam Euro 2012? Będziemy i tak gościć u siebie trzy drużyny mistrzostw: Anglików, Włochów i Holendrów.

Wyszliśmy na tym lepiej, natomiast jakiś żal pozostał, bo, jak to mówi młodzież, zrobiono nas "w bambuko".

Oj, młodzież mówi teraz chyba zupełnie inaczej.

Może. Za moich czasów tak mówiła. Po prostu postąpiono z Krakowem nieładnie. I o to mam pretensje. Kiedyś to opiszę, bo mam pewne dowody, jakimi drogami szły nieprzychylne dla Krakowa decyzje w tej sprawie.

Czego Pan życzy krakowianom na Nowy Rok?

Przede wszystkim pogody ducha i żeby nie przejmowali się złymi rzeczami, o których piszą gazety.

I mniej podwyżek cen biletów?

Ale są one konieczne. Jeżeli radni doprowadzą do tego, że podwyżek nie będzie, to tak naprawdę zadziałają wbrew krakowianom, bo przez to będzie mniej pieniędzy na nowe linie w komunikacji miejskiej, kursy, tramwaje i autobusy.

Rozmawiał Piotr Rąpalski