2011-10-20
Klicha w rządzie już nie ma. Miller i Grad wrócą prawdopodobnie do domów. W nowym gabinecie Małopolska będzie mieć znacznie słabsze lobby niż obecnie. Jedni liczą teraz na Rasia, inni na... Schetynę
Lepiej już było. Tego, niestety, możemy być pewni. W kończącym swą misję rządzie Małopolska miała wyjątkowo mocną reprezentację. Ministrem skarbu jest Aleksander Grad, MSWiA kieruje Jerzy Miller, były wojewoda Małopolski. Do niedawna resortowi obrony szefował Bogdan Klich, a przez dwa lata ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ćwiąkalski. Na dodatek rzecznikiem rządu jest Paweł Graś, którego Donald Tusk darzy szczególnym zaufaniem.
Wiele wskazuje, że ta sytuacja już się nie powtórzy. Jedyną osobą, która niemal na pewno zachowa swą posadę, jest Paweł Graś. Poza nim większego przełożenia na centrum władzy nie mamy. Jerzy Miller wymieniany jest jako potencjalny szef Narodowego Funduszu Zdrowia (już raz nim kierował), minister Grad prawdopodobnie wróci do Małopolski. Bogdan Klich został senatorem - w kampanii obiecywał Krakowowi budowę centrum muzyki. Co z tego wyjdzie - zobaczymy; by inwestycja doszła do skutku, potrzebny będzie skuteczny lobbing w MON ze względu na konieczną wymianę działek.
Wśród polityków PO mówi się, że na tekę ministra sportu może teraz liczyć Ireneusz Raś, szef małopolskiej Platformy, który w minionej kadencji pracował nad ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych. Jego przeciwnicy uważają to jednak za mało realne. - W przyszłym roku minister sportu będzie ambasadorem Polski, mamy w końcu Euro 2012. To musi być autorytet, bo to stanowisko ważne dla wizerunku Polski! - mówi jeden z małopolskich polityków, spekulując, że koledzy z regionu mogą liczyć tylko na posady wiceministrów.
Małopolanie w rządzie to jedno, efekty ich działalności to drugie. Co w minionej kadencji mieliśmy z naszych ministrów? - Bardzo wiele! - przekonuje Jarosław Gowin. - Minister Jerzy Miller przeforsował program ochrony przed powodzią w dorzeczu górnej Wisły, z którego popłyną do Małopolski miliardy złotych. Aleksander Grad sprywatyzował tarnowskie Azoty, Bogdan Klich ratował krakowskie jednostki wojskowe. Lobbing małopolskich posłów byl na tyle silny, że na kampus UJ dostaliśmy spore pieniądze. Mamy też - o co sam zabiegałem - Narodowe Centrum Nauki, o które stoczyliśmy bój z Gdańskiem i Wrocławiem - wylicza Jarosław Gowin.
Klęskę ponieśliśmy jednak w inwestycjach drogowych - koronny przykład to brak pieniędzy na krakowską część S7. Nie dostaliśmy na to pieniędzy, mimo że szef małopolskiej PO Ireneusz Raś ma mocną pozycję w jednej z platformowych frakcji, tzw. spółdzielni Cezarego Grabarczyka, który jest ministrem infrastruktury. Niewykluczone jednak, że już na starcie byliśmy na przegranej pozycji, bo Kraków jako miasto, które nie jest gospodarzem Euro, omijają inwestycje komunikacyjne.
Co teraz? Czy pozbawiona ministrów Małopolska spadnie do jeszcze niższej ligi i przez lata będzie stać w korkach?
W PO można usłyszeć żarty, że nieoczekiwane wsparcie może przyjść od uznanego za przywódcę opozycji w Platformie Grzegorza Schetyny. Jeśli po pożegnaniu się z funkcją marszałka Sejmu dostanie na otarcie łez wydzielone z resortu infrastruktury Ministerstwo Transportu, może okazać się pomocny dla Małopolski. Ma tu w końcu bliskich współpracowników, np. Jarosława Gowina.
Magdalena Kursa