Prasa - szczegóły

2012-01-18

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta uznał, że miejskie wodociągi zmuszały krakowian do przepłacania za przyłączanie do sieci wodociągowo-kanalizacyjnej. - Tu nie chodzi o pieniądze, tylko o ułatwienie życia mieszkańcom - bronią się wodociągi.

Krakowska delegatura UOKiK uznała, że Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji działało niezgodnie z prawem, zobowiązując budujących domy w Krakowie do współfinansowania budowy sieci wodociągowej. Procedura starania się o budowę przyłącza wyklucza również możliwość wykonania go za pomocą innej firmy niż MPWiK. Urząd antymonopolowy nałożył za to wszystko karę na wodociągi w wysokości ponad 800 tys. zł. Postępowanie w tej sprawie ciągnęło się od sierpnia 2011 r.

UOKiK przekonuje, że MPWiK nie miało prawa pobierać opłat od krakowian za instalację rur leżących poza ich działkami. Badał sytuację w Swoszowicach i przy ul. Bieżanowskiej, gdzie lokalni mieszkańcy skupili się w tzw. Lokalnych Inicjatywach Inwestycyjnych (w teorii dobrowolnie zrzucają się, by współfinansować budowę sieci wodociągowej). "Zgodnie z przepisami przyszli odbiorcy wody mają obowiązek budowy na własny koszt jedynie przyłącza oraz pomieszczenia przewidzianego do lokalizacji wodomierza głównego i urządzenia pomiarowego" - podaje w komunikacie urząd i zaznacza, że MPWiK kazało płacić krakowianom również za instalację rur biegnących poza ich działkami.

- Spór idzie głównie o definicję tego, czym jest przyłącze. Nie jest to precyzyjnie zdefiniowane w ustawach. UOKiK przekonuje, że przyłącze to rury w granicach prywatnej działki. My, aby ułatwić życie mieszkańcom i sobie, uznajemy za przyłącze rury od głównego kolektora po dom - tłumaczy Piotr Zientara, rzecznik prasowy MPWiK. - Robią tak wodociągi w każdym większym mieście - zaznacza.

Argumentacja wodociągów wydaje się bez zastrzeżeń, gdy chodzi o przyłączenie nowego domu do już istniejącej sieci. Dziś wykonywane jest to na podstawie zgłoszenia inwestycji do wydziału architektury, którego rozpatrzenie trwa kilkanaście dni. - Gdybyśmy realizowali wszystko według interpretacji UOKiK, musielibyśmy na rury od kolektora do granic prywatnej działki zdobywać pozwolenie na budowę - wyjaśnia Zientara. Jego zdobycie trwa często wiele miesięcy. Ponadto na każde takie łącze zgodę musiałaby wyrazić rada miasta (wodociągi są spółką gminną), bo każda realizacja pozwolenia na budowę wymaga wpisania do planu inwestycyjnego spółki, zatwierdzanego przez radę. Te zabiegi trzeba by powtarzać dla każdego przyłącza z osobna, a chętni do podłączenia budynku do sieci czekaliby wiele miesięcy.

Ta linia obrony wodociągów nie jest już tak jednoznaczna, gdy chodzi o budowę zupełnie nowej sieci w nieskanalizowanych rejonach miasta. Teoretycznie mieszkańcy zgromadzeni w Lokalnej Inicjatywie Inwestycyjnej dobrowolnie zrzucają się na budowę rur poza ich działkami. Jednak nie mają z tego takich korzyści jak przy podłączaniu się do istniejącej rury - nie zyskują na czasie. Wodociągi i tak muszą bowiem przygotować dokumentację i pozwolenie na budowę dla głównego kolektora; uzupełnienie projektu i pozwoleń o ustaloną liczbę przyłączy do budynków nie wydłuża procedury.

Decyzja UOKiK nie jest ostateczna - gmina odwołała się więc do sądu. Co więcej, jak przyznał sam urząd, do czasu rozpatrzenia odwołania (sprawa może się ciągnąć ponad rok) MPWiK nie musi zmieniać stosowanych do tej pory zasad. Realizacja planowanych na ten rok inwestycji nie zostanie więc wstrzymana.

Bartosz Piłat