2011-02-21
Ponad miliard 77 milionów złotych wynosi budżet krakowskiej edukacji. Imponujący? Nie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jego lwia część to pensje dla pracowników oświaty. Zamiast karmić coraz większymi porcjami stwora, który zje wszystko, trzeba zrobić mu operację. Przygotowania ruszają.
Gdy z bliska przyglądniemy się budżetowi na krakowską edukację, który wynosi dokładnie: 1 mld 77 mln 134 tys. 491 zł, zobaczymy, że około 80 proc. tej kwoty stanowią pensje pracowników oświaty. Na inwestycje i remonty przewidzianych jest zaledwie 36 mln zł. W pierwotnym projekcie kwota ta miała być jeszcze mniejsza, ale po poprawkach zwiększyła się o 11 milionów. Sukces? Teodozja Maliszewska, radna PO, mówi, że cieszą ją pieniądze, które udało się zdobyć na łatanie szkolnych dachów, wymianę okien i remonty łazienek (ok. 600 tys. zł). - Dzięki nim przynajmniej w części pozbędę się kompleksu ubogiego kopciuszka, który dopada mnie, ilekroć patrzę na nowoczesne szkoły w innych gminach - przyznaje.
Ale do huraoptymizmu wszystkim daleko. - Oświata jest jak gąbka. Pożera jedną trzecią całego budżetu i wchłonie wszystko, co się jej da. Pytanie, czy jest sens wciąż jej dodawać i dodawać - mówi inna radna PO Małgorzata Jantos. I dodaje: - Ładujemy forsę w edukację w sposób kompletnie nieprzemyślany.
Dlatego według niej wydatki trzeba wreszcie zracjonalizować. Na przykład rozpocząć dyskusję, co zrobić z utrzymywanymi przez miasto szkołami na obrzeżach, po których hula wiatr. Zostawiać, by chronić miejsca pracy nauczycieli? Likwidować? Przekształcać na niepubliczne? Zastanowić się, jak to możliwe, że w Krakowie na jednego nauczyciela przypada tylko 10 uczniów. Zorientować się dokładnie w potrzebach wszystkich budynków należących do edukacji. Stworzyć kryteria przyznawania szkołom pieniędzy na inwestycje. Na razie takich kryteriów nie ma, w związku z czym trudno powiedzieć, na jakiej zasadzie jedna placówka dostała środki na wybudowanie sali gimnastycznej i na wymianę okien, a inna nie.
Radny PO Grzegorz Stawowy przed zgłaszaniem poprawek do budżetu zwrócił uwagę na 16 szkół, w których od dwóch, trzech lat stoją rozpoczęte remonty. - Gdzieś rdzewieją druty zbrojeniowe, gdzieś stoi rozgrzebane skrzydło. Kiedyś znalazły się pieniądze, by rozpocząć remonty, teraz nie ma na kontynuację. Lada moment skończą się pozwolenia na te budowy. To marnotrawstwo pieniędzy i tak nie może być - mówi.
Jantos napisała uchwałę kierunkową, w której wzywa do wielkiej dyskusji nad racjonalizacją wydatków krakowskiej oświaty. "Krakowska edukacja powinna mieć swoją realnie skonstruowaną, a następnie sukcesywnie realizowaną strategię" - apeluje.
Uchwała została przyjęta przez radnych. Teraz nad strategią muszą zacząć pracować miejscy urzędnicy. Choć Jantos i Stawowy uważają, że wnikliwej analizy krakowskiej edukacji powinna dokonać firma z zewnątrz. Taka, która do problemu podejdzie z dystansem. Bez sentymentów, że nie wykonamy jakiegoś ruchu, bo trzeba będzie np. zwolnić ludzi.
Że takie sentymenty wśród miejskich urzędników są, pokazała np. dokonana ponad rok temu reorganizacja Zespołów Ekonomiki Oświaty - urzędów molochów z armią urzędników, którzy zajmują się finansami i remontami szkół. Przekształcenie trzech wielkich biur w jedno miało przynieść oszczędności: dwa opuszczone budynki planowano wynająć, część urzędników zwolnić. Zwolnień nie było, a miasto wciąż płaci za eksploatację częściowo opuszczonych budynków, bo mieszczą się tam... punkty nowego ZEO. Wszystko po to, by pracownicy szkół załatwiający swoje interesy nie musieli w tym celu pokonywać dłuższej drogi. Radni PiS-u interpelowali nawet, by się nad przekształceniami zastanowić, bo dla pracowników to "prawdziwy życiowy wstrząs" wywołujący "strach i obawy przed nieznaną przyszłością".
Prócz ZEO zespół do spraw remontów działa w magistracie. Mamy przerost urzędników, których obowiązki nieraz się powielają - alarmują radni.
Zasadność stworzenia dokumentu porządkującego sprawy krakowskiej oświaty widzą też radni PiS-u, tyle że nie chcą jego wykonania zlecać niezależnej firmie. - To musi zrobić ktoś, kto siedzi w krakowskiej edukacji i ją rozumie - uważa radna Barbara Nowak.
Jasne strony budżetu? W poprawkach znalazło się ponad 7 mln zł na budowę sal gimnastycznych oraz obiektów sportowych przy szkołach. Są też tam pieniądze (0,5 mln zł) na termomodernizację szkół. Jest szansa na trochę więcej miejsc w przedszkolach (za 300 tys. zł rozpocznie się adaptacja nowego budynku przy przedszkolu nr 62, 1 mln zł zarezerwowano na dobudowę do przedszkola przy ul. Emaus) i żłobkach (2,5 mln zł radni przeznaczyli na odbudowę zniszczonego w czerwcu przez wybuch gazu żłobka przy ul. Majora, na miejsca dla maluchów miasto kupi za 1,5 mln zł lokal przy ul Malachitowej).
Na szczęście znalazły się też pieniądze (300 tys. zł) na budowę świetlicy w szkole nr 40. W ubiegłym miesiącu pisaliśmy, że do 50-metrowego pomieszczenia wchodzi naraz setka dzieci. - Nie wolno się nam ruszać, jest kłopot z wyjściem na siku. Siedzimy bardzo blisko siebie i oglądamy kreskówki w telewizji - opowiadali nam uczniowie.
Dyrektor szkoły od kilku lat bezskutecznie zabiegał o pieniądze na budowę nowego pomieszczenia.
Po tekście "Gazety" pod włączeniem budowy świetlicy do tegorocznego budżetu podpisało się 36 radnych na 42 w całej radzie.
Olga Szpunar
Gazeta Wyborcza Kraków