Prasa - szczegóły

2012-01-03

Bieńczyce rozpoczynają walkę z grafficiarzami. - Oni są zmorą naszych osiedli - przyznaje Sławomir Góra.

W ubiegłym tygodniu opisywaliśmy, jak grafficiarze zniszczyli elewację odnowionej kamienicy przy ulicy Studenckiej. Administratorzy budynku przekazali policji nagranie z monitoringu, na którym dwóch mężczyzn w kapturach smaruje ścianę. Nie wiadomo, czy sprawcy zostaną rozpoznani. Policjanci prowadzą dochodzenie. Wandalom grozi do 5 lat więzienia.

Skontaktował się z nami mieszkaniec Nowej Huty, którego blok również - mimo - monitoringu jest stale niszczony przeż wandali Jako przykład podał też osiedle Kazimierzowskie nr 7 i 18, a ponadto pawilon na osiedlu Jagiellońskim 7, gdzie wulgarny napis sąsiaduje z przedszkolem.

- Mam wrażenie, że nikt z tym nic nie robi. Zarządcy nie zamalowują zniszczeń, sądząc pewnie, że jak te już są, to nie powstaną kolejne. Otóż powstają. Powoli nasze kochane Bieńczyce zamieniają się w slumsy i to dzięki cichej zgodzie administratorów - zgłosił pan Marcin.

Prezes SM "Jutrzenka", która zarządza tymi osiedlami (nie chciał podać gazecie swojego nazwiska), potwierdza, że w ostatnich miesiącach w Bieńczycach problem się nasilił. - Zostawiliśmy niektóre napisy, bo nie wygramy z bezkarnością, możemy tylko zgłosić nowe zniszczenia policji i Straży Miejskiej. Nie będziemy ścigać się z wandalami i zamalowywać zniszczeń, bo idą za tym koszty - wyjaśnia prezes spółdzielni.

Wcale nie lepiej wygląda sytuacja w "starej" Nowej Hucie. - Wystarczy przejść się w obrębie placu Centralnego i praktycznie na każdym budynku, także wyremontowanym, straszy graffiti - przyznaje Stanisław Morve, przewodniczący RadyDzielnicy XVIII.

Szef Dzielnicy XVI Bieńczyce Sławomir Góra postanowił jednak, że nie odpuści niszczycielom. Na kolejnych blokach umieszczane są kamery monitoringu.

- Nie każde miejsce da się wymalować, trzymając głowę w dół. Zorganizuję spotkanie z mieszkańcami i służbami mundurowymi, by zachęcić ludzi do reakcji. Bo jak skończą się wolne ściany, to może zabiorą się za niszczenie samochodów - mówi Góra.

Marek Anioł, rzecznik krakowskiej Straży Miejskiej przyznaje, że mieszkańcy rzadko zgłaszają takie interwencje, bo nie chcą być świadkami w sprawie. Z kolei strażnicy, którzy patrolują teren w mundurach, są widoczni z daleka. - To są zorganizowane grupy, często rozpoznawane przez lokalne społeczności. Mieszkańcy nie chcą jednak mieć problemów. Żeby złapać sprawców na gorącym uczynku, musielibyśmy być za rogiem od miejsca interwencji. Takie bazgroły powstają czasem w kilka sekund - mówi Marek Anioł.

PAULINA POLAK