Prasa - szczegóły

2011-04-20

Sąd uniewinnił byłego wiceprezydenta Krakowa Tomasza Szczypińskiego, którego prokuratura oskarżyła o ściągnięcie z internetu pirackiej wersji programu. Oczyszczenie z zarzutów zajęło trzy lata, a koszty postępowania wielokrotnie przekroczyły wartość feralnego programu.

Sprawca musi mieć pełną świadomość, że ściąga z internetu nielegalne oprogramowanie. Tymczasem w tej sprawie można mieć istotne wątpliwości, czy Szczypiński wiedział, że pobiera nielegalną kopię oryginału argumentował sędzia Konrad Gwoździewicz, ogłaszając wyrok uniewinniający.

Wszystko zaczęło się od głośnego śledztwa w sprawie kupna przez gminę dwóch działek w Chełmie. W tej sprawie były poseł i wiceprezydent Krakowa jest oskarżony o przyjęcie łapówki i przekroczenie uprawnień. W 2007 roku przeszukano jego mieszkanie. Zabrano wtedy m.in. sejmowy laptop. Biegły znalazł na twardym dysku piracką wersję AutoMapy. Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko byłemu wiceprezydentowi, choć ten ściągniętego pirackiego programu nigdy nie zainstalował ani nie użył. Za to kupił potem legalną rozszerzoną wersję AutoMapy. Koszt nielegalnej wersji oszacowano na kilkaset złotych. Tymczasem sama opinia na zlecenie prokuratury w sprawie tego programu oraz oprogramowania do łamania zabezpieczeń kosztowała ponad 1,8 tys. zł.

Prokuratura, by udowodnić, że Szczypiński świetnie zna się na informatyce i powinien wiedzieć, że pobrał piracką wersję, sprawdziła wszystkie spółki, w jakich pracował były poseł Platformy Obywatelskiej, a które w swojej działalności miały wskazaną informatykę. Nawet te z lat 80. Prokuratura odnalazła i specjalnie przesłuchała na tę okoliczność dawnego współpracownika Szczypińskiego z firmy, w której działali 25 lat temu. Proces trwał ponad dwa lat. Sąd aż trzykrotnie musiał przesłuchiwać biegłego informatyka, płacąc za jego koszty podróży.

Wczoraj sąd podkreślał, że z dowodów zebranych w sprawie można wyciągnąć wniosek, iż były wiceprezydent piracki program pobrał przez przypadek, gdyż wszystkie pozostałe pliki w komputerze były legalne. - Gdyby działał świadomie i z zamiarem uzyskania pirackiej wersji, to zainstalowałby ten nielegalny program i go używał. Tymczasem nie dość, że tego nie zrobił, to jeszcze zakupił ten program w wersji legalnej - tłumaczył sędzia Gwoździewicz. Podkreślał, że z faktu, iż Szczypiński jest profesorem matematyki i w latach 80. działał w firmie komputerowej, nie wynika.

- Cieszę się, że to się skończyło. Zarzuty były absurdalne - komentował po wyjściu z sali Szczypiński. Prokuratura zapowiedziała apelację.