Prasa - szczegóły

2011-03-24

Prezydent Krakowa zamyka Przedszkole nr 114. Wojewoda małopolski staje w jednym szeregu z rodzicami dzieci i zapowiada kontrolę, czy decyzję podjęto zgodnie z prawem.

O Przedszkolu nr 114 pisaliśmy pod koniec lutego. Mieści się przy ul. Stradomskiej, w budynku należącym do gminy, otoczone jest pięknym ogrodem (to ewenement w centrum miasta) i szczyci się niedawno wyremontowanym placem zabaw. W minionych latach w budynku wymieniono okna, odnowiono kuchnię, na podjeździe położono kostkę brukową, a na schodach nowy gres. W ciągu dwóch lat miasto wydało na remonty ponad 36 tys. zł. Po czym postanowiło się tego wszystkiego pozbyć. Powód? Wejście do przedszkola wiedzie przez bramę należącej do miasta i zagrożonej katastrofą budowlaną kamienicy. Tą kamienicę urzędnicy chcą sprzedać. Zdają sobie jednak sprawę - co napisali w oficjalnym liście przysłanym do "Gazety" - że za budynek z kłopotliwym bagażem, czyli placówką z dziećmi, miasto dostałoby mniejsze pieniądze. Proponują więc sprzedaż kamienicy razem terenem, na którym stoi przedszkole.

Prezydent Jacek Majchrowski wydał zarządzenie, że dzieci mają zostać przeniesione do szkoły przy ul. Miodowej. Nabór nowych został wstrzymany. To oznacza, że w Krakowie, borykającym się z ogromnym kłopotem braku miejsc w przedszkolach, ubywa kolejnych 20. I znacznie więcej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że gdyby nie przenosiny, na Miodowej, można by umieścić tam inne dzieci.

Rodzice przedszkolaków protestują. Skargę na zarządzenie prezydenta o przenosinach przedszkola wysłali do wojewody Stanisława Kracika. A ten właśnie zapowiedział interwencję.

Wojewoda nie może wtrącać się w gospodarowanie nieruchomościami miasta. Ma za to prawo interweniować, gdy prezydent podejmuje decyzje niezgodne z prawem. Uważa, że w tym przypadku tak właśnie się stało: - Sieć przedszkoli ustalana jest w drodze uchwały rady miasta i można ją zmienić tylko uchwałą. Tymczasem w sprawie przenosin placówki nr 114 nie ma uchwały. Jest tylko prezydenckie zarządzenie - twierdzi Joanna Sieradzka, rzeczniczka wojewody.

Teraz jego prawnicy badają, czy prezydent miał prawo sam, bez radnych, podjąć taką decyzję.

Według odpowiedzialnej za edukację wiceprezydent Elżbiety Lęcznarowicz prawo nie zostało złamane: - Placówka nie jest likwidowana, a jedynie przenoszona. W takiej sytuacji sieć przedszkoli pozostaje ta sama.

Kracik spotkał się z rodzicami maluchów z przedszkola i wyraził oburzenie planami sprzedaży budynku w sytuacji, w jakiej obecnie znajduje się miasto.

W Krakowie co roku z powodu braku miejsc do przedszkoli wybranych przez rodziców nie dostaje się ok. 2 tys. maluchów.

Co więcej, dziewięć krakowskich przedszkoli znajduje się w budynkach nienależących do gminy. Można się spodziewać, że wcześniej czy później trzeba będzie stamtąd zabrać dzieci i szukać dla nich nowego miejsca. - Nikt rozsądny w takiej sytuacji nie podejmuje świadomej decyzji o pozbyciu się przedszkola w budynku należącym do miasta. Chyba że bardziej niż na interesie krakowian zależy mu na kasie - argumentują rodzice.

Mają pismo z nadzoru budowlanego, że na razie dzieci mogą bezpiecznie korzystać z wejścia do przedszkola. Ale dokument nie robi wrażenia na urzędnikach. Podobnie jak ich prośby, by ustalić służebność przejścia do przedszkola przez inny budynek. Wiceprezydent Lęcznarowicz powiedziała nam wczoraj, że takie rozmowy z właścicielami ościennych kamienic były prowadzone, ale nie przyniosły rezultatu.

Olga Szpunar