2011-04-13
Mieszkańcy os. Podwawelskiego sami posprzątali dzikie wysypisko spod swoich okien. Śmieci wpakowali do 30 worków i poprosili, żeby Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu „przyszedł na gotowe" i zabrał pakunki. Dopiero wtedy zaczęła się prawdziwa męka. Okazało się, że to teren prywatny i służby sprzątać go nie mogą.
O problemie osiedla pisaliśmy już w zeszły czwartek. Skrawek terenu nie należy do spółdzielni, a do nieznanego prywatnego właściciela. Ten o porządek nie dba. - Złomiarze z okolicy robią tu inwentaryzację swoich łupów. Co niepotrzebne, wywalają - mówią mieszkańcy.
Widząc opieszałość służb, sami wzięli się do roboty. - W sobotę wzięliśmy worki i w kilka osób wraz z radnymi dzielnicy posprzątaliśmy teren - mówi Andrzej Gacek, mieszkaniec.
Kiedy śmieci zniknęły w workach, jego syn, radny dzielnicy zadzwonił po ZIKiT. - Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że będzie z tym kłopot - opowiada Krzysztof Gacek, radny dzielnicy. - Nie chcieli śmieci usunąć, bo to prywatny teren. Inspektor dzwonił do inspektora i nie wiedzieli, co robić. Najlepiej, żebyśmy te worki przenieśli kilka metrów dalej, na teren miejski i zadzwonili. No, ale wtedy jeszcze dostalibyśmy mandat - dodaje żartobliwie.
Leżącymi workami zainteresowali się natomiast bezdomni. Zaczęli je rozgrzebywać w poszukiwaniu metalu i puszek. -Jeszcze chwila i cała nasza praca pójdzie na marne - oburza się Andrzej Gacek.
Na szczęście ZIKiT obiecuje w końcu zająć się sprawą i teren posprzątać. - Zgłoszenie dotyczyło terenu prywatnego. Nasi pracownicy sprawdzili jednak, jak się sprawy mają i najpóźniej jutro usuną wszystkie worki. Zlecenie zostało już wystawione - informuje rzecznik prasowy ZIKiT, Jacek Bartlewicz.
Piotr Rąpalski