2011-12-13
ROZMOWA z Józefem Lassotą
30 lat temu nie było "Teleranka". Z telewizorów przemawiał Wojciech Jaruzelski. Spór o stan wojenny wciąż trwa. Przed sądem stają ówcześni decydenci. - Badania pokazują, że ludzie wciąż wierzą, że generał był swego rodząju tragicznym bohaterem, który wybrał mniejsze zło. Stan wojenny był jednak zbrodnią - przekonuje Józef Lassota, internowany opozycjonista.
Małgorzata Skowrońska: Ile lat miała pana córka, gdy ogłoszono stan wojenny?
Józef Lassota: Niecałe 12. Jak zapamiętała tamten czas?
- Chciała mieć taką więzienną koszulę, w którą nas ubierano. Taką z literami "ZK" na plecach - Zakład Karny. Zobaczyła ją podczas jednego z widzeń, aja zacząłem kombinować, w jaki sposób spełnić to marzenie. W końcu udało się. Raz na tydzień prowadzono nas do łazienek na mycie i zmianę koszuli i kalesonów. Brudne rzeczy zostawialiśmy. Zrobiłem małe zamieszanie i jedną z koszul udało mi się schować. Zwinąłem ją w kostkę i spałem potem na niej przez dwa tygodnie, żeby była cienka jak papier. W czerwcu wylądowałem w więziennym szpitalu. Kiedy córka przyszła w odwiedziny, wsunąłem koszulę pod jej bluzkę. Nie mogłem wyjaśnić, co to jest, ale dziecko wyczuło, że coś ważnego. Przy wychodzeniu ze szpitala więzienna koszula wysunęła się jej spod bluzki. Fantastycznie to rozegrała, bo zgięła się wpół i krzyknęła do mamy, że brzuch ją boli. I tak zgięta wyniosła mój prezent na plecach ze szpitala.
W swojej książce Danuta Wałęsa wspomina stan wojenny wcale nie jako czas bardzo traumatyczny. Przyzwyczaiła się, że męża nie ma w domu. Gdy Wałęsę internowano, dla niej i dzieci był to po prostu długi okres bez męża i ojca. Jak pana żona wspomina tamte chwile?
- Żona także była zaangażowana w "Solidarność". Dla niej najgorsza była niepewność, co się ze mną dzieje. Gdy pukali do naszych drzwi, byłem akurat na wsi na Podkarpaciu. Dlatego nie aresztowano mnie w nocy z 12 na 13 grudnia, ale dwa dni później. Żona razem z dwiema koleżankami, małżonkami innych internowanych, próbowały ustalić, gdzie jesteśmy przetrzymywani. Sprytnie do tego podeszły. Stosowały różne sztuczki. 'Fu coś wspomniały o jakimś generale, potem o kimś innym i dowiedziały się wszystkiego. Pierwszego widzenia nie zapomnę. To była Wigilia. Opłatek i świeczki były w więzieniu.
Czas internowania był traumą?
- Najbardziej balem się, gdy nas wywozili z Krakowa. Przez szparę w budzie zorientowaliśmy się, że jedziemy na Wschód. Jeden z kolegów powiedział, że wiozą nas na Syberię i już stamtąd nie wrócimy. Na szczęście zawieźli nas tylko do Nowego Wiśnicza. Z więzienia wyniosłem umiejętność układania kostki Rubika w 17 sekund. Byłem rekordzistą.
Generał Jaruzelski z okazji dzisiejszej rocznicy napisał list o tym, że przeprasza, ale nie miał wyjścia. Tłumaczy, że działał w stanie wyższej konieczności, że wybrał mniejsze zło. Wierzy pan w te zapewnienia?
- Dokumenty, które znamy, nie potwierdzają tej tezy. Nie było zagrożenia wojsk sowieckich. To wymysł propagandowy, który funkcjonuje zresztą i dziś. Towarzysze komuniści wiele nauczyli się od Goebbelsa w kwestii propagandy. Badania pokazują, że ludzie wciąż wierzą, że generał był swego rodzaju tragicznym bohaterem, który wybrał mniejsze zło. Stan wojenny był zbrodnią, wielu straciło życie, tysiącom przetrącił karierę. Skutki gospodarcze też były katastrofalne. Ludzie, którzy odpowiadają za jego wprowadzenie, muszą być osądzeni.
Rozmawiała Małgorzata Skowrońska
JÓZEF LASSOTA - w latach 1992-1998 prezydent Krakowa, dziś poseł na Sejm z PO. Z wykształcenia inżynier mechanik. W okresie stanu wojennego pracował w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Przemysłu Budowy Urządzeń Chemicznych "CeBeA", gdzie zakładał związek zawodowy. Sekretarz KZ NSZZ "Solidarność", internowany 15 grudnia 1981. W lutym 1982 skazany na rok w zawieszeniu na trzy lata. Ponownie internowany 14 maja 1982 r., zwolniony 6 czerwca 1982 r.